To nie ja oddałam. Kociak był u karmicielki a ja tylko wrzucałam jego fotki do netu.
Od piatku miałam kołomyję z kotami wykradanymi tej chorej kobiecie, o której pisałam i dopiero wczoraj dowiedziałam sie, ze karmicielka oddała Boreasza jakiemus studentowi weterynarii, spoza Lublina, na wieś dla jego matki. Student jest na praktykach u wetki, która mi przywiozła Frezje i Fikusa.
Nie wiem dokładnie czy to wies czy jakies miasteczko, w każdym razie kot ma miec tam dobrze...cokolwiek to znaczy...