Kotka po śmierci swojej opiekunki pilnie szuka domu

Drodzy,
Pomagam koledze znaleźć nowy dom pewnej kotce. Sprawa jest pilna, mimo to jestem pełna nadziei, że historia zakończy się dobrze.
Kotka mieszkała ze starszą panią, która 2 tygodnie temu zmarła. Obecnie zwierzakiem zajmuje się syn tej pani, nie ma jednak możliwości wzięcia kici na stałe - sam jest singlem często podróżującym ze względów zawodowych, a oczywistym jest, że nie wchodzi w rachubę regularne zostawianie kotki samej w domu na tydzień czy dwa. Obecnie, ze względu na opiekę nad kotkiem, osoba ta jest nieco "uziemiona", ale już w maju czeka go kolejny dłuższy wyjazd, wyczerpał wszelkie możliwości poszukiwania nowych opiekunów wśród innych członków rodziny, i wkrótce będzie zmuszony oddać zwierzę do schroniska, co nam obojgu wydaje się strasznym rozwiązaniem
. Bardzo zależy nam na znalezieniu kotu nowego domu, w którym przeżyje w spokoju swoje ostatnie lata.
Zmarła opiekunka na kicię wołała Kasia, Kaśka. Kotka ma około 15 lat. Wiemy, że jakieś 10 lat temu przeszła zabieg sterylizacji. Nigdy nie miauczała - nie wiemy dlaczego; to znajdka i po prostu taka była od zawsze. Poza tym jest zdrowa (a przynajmniej tak sądzimy - nie zdradza objawów żadnej choroby a zmarła starsza pani nigdy nie opowiadała krewnym, że kicia ma jakiekolwiek problemy zdrowotne). Niestety nie wiemy, kiedy Kasia była po raz ostatni widziana przez weterynarza, czy miała wykonywane jakieś szczepienia. Nie udało się znaleźć ewentualnej książeczki zdrowia, zakładamy więc, że nie istnieje.
Mała, drobna, przesypia większość dnia (ponoć nawet do 20 godzin na dobę). W stosunku do nowych osób jest dość płochliwa, jednak ponieważ uwielbia głaskanie - łatwo można zdobyć jej uwagę i sympatię. Przy tym - choć nie miauczy - pięknie mruczy. Nigdy nie drapała, nie gryzła, nie wykazywała żadnych agresywnych zachowań. Miałam okazję poznać ją osobiście i uważam, że jest to naprawdę przyjazny, grzeczny kotek. Praktycznie całe życie przemieszkała w bloku, zwiedzając jedynie balkon - nie jest kotem wychodzącym. Nie wiemy, jak znosi inne zwierzęta, ponieważ nigdy nie było ich w jej otoczeniu.
Niestety, wydaje się, że do Kaśki zaczyna docierać śmierć jej opiekunki (a przynajmniej jej przedłużająca się nieobecność). Chociaż kotka jest nadal "u siebie" (syn z powodu konieczności "ogarnięcia" lokalu mieszka obecnie w mieszkaniu mamy i to tam zajmuje się kotem), w ostatnich dniach można zaobserwować zmianę w zachowaniu Kasi: w nocy przychodzi spać do "pokoju z człowiekiem", ale całe dnie spędza schowana w skrzyni wersalki, co ponoć w żaden sposób nie jest dla niej typowe.
Oboje jesteśmy zgodni co to tego, że kot, który spędził kilkanaście lat z jednym człowiekiem w ciszy i spokoju, raczej nie poradzi sobie w schronisku i oddanie jej tam oboje traktujemy jak wyrok. Czy znajdzie się tu ktoś, kto byłby w stanie pomóc? Może są tu osoby, np. przedstawiciele różnych fundacji, które prowadzą domy tymczasowe, a następnie oddają koty do adopcji? A może jesteście w stanie doradzić, jakie inne opcje mamy?
Przekazując Kasię do nowego domu (chociażby tymczasowego) jesteśmy w stanie wyposażyć ją w "pakiet startowy" (karmę, żwirek, itd., pokrywające kocie potrzeby na kilka miesięcy). Jeśli byłby to warunek przyjęcia - podjedziemy z nią do weterynarza, żeby zrobić jakiś "przegląd kontrolny" stanu zdrowia.
Kota mieszka w Rybniku (Śląsk), ale zawieziemy ją, gdzie będzie trzeba. Po prostu szukamy dobrego człowieka, który przygarnie Kasiulę i da jej poczucie bezpieczeństwa, które właśnie straciła...
Pomagam koledze znaleźć nowy dom pewnej kotce. Sprawa jest pilna, mimo to jestem pełna nadziei, że historia zakończy się dobrze.
Kotka mieszkała ze starszą panią, która 2 tygodnie temu zmarła. Obecnie zwierzakiem zajmuje się syn tej pani, nie ma jednak możliwości wzięcia kici na stałe - sam jest singlem często podróżującym ze względów zawodowych, a oczywistym jest, że nie wchodzi w rachubę regularne zostawianie kotki samej w domu na tydzień czy dwa. Obecnie, ze względu na opiekę nad kotkiem, osoba ta jest nieco "uziemiona", ale już w maju czeka go kolejny dłuższy wyjazd, wyczerpał wszelkie możliwości poszukiwania nowych opiekunów wśród innych członków rodziny, i wkrótce będzie zmuszony oddać zwierzę do schroniska, co nam obojgu wydaje się strasznym rozwiązaniem

Zmarła opiekunka na kicię wołała Kasia, Kaśka. Kotka ma około 15 lat. Wiemy, że jakieś 10 lat temu przeszła zabieg sterylizacji. Nigdy nie miauczała - nie wiemy dlaczego; to znajdka i po prostu taka była od zawsze. Poza tym jest zdrowa (a przynajmniej tak sądzimy - nie zdradza objawów żadnej choroby a zmarła starsza pani nigdy nie opowiadała krewnym, że kicia ma jakiekolwiek problemy zdrowotne). Niestety nie wiemy, kiedy Kasia była po raz ostatni widziana przez weterynarza, czy miała wykonywane jakieś szczepienia. Nie udało się znaleźć ewentualnej książeczki zdrowia, zakładamy więc, że nie istnieje.
Mała, drobna, przesypia większość dnia (ponoć nawet do 20 godzin na dobę). W stosunku do nowych osób jest dość płochliwa, jednak ponieważ uwielbia głaskanie - łatwo można zdobyć jej uwagę i sympatię. Przy tym - choć nie miauczy - pięknie mruczy. Nigdy nie drapała, nie gryzła, nie wykazywała żadnych agresywnych zachowań. Miałam okazję poznać ją osobiście i uważam, że jest to naprawdę przyjazny, grzeczny kotek. Praktycznie całe życie przemieszkała w bloku, zwiedzając jedynie balkon - nie jest kotem wychodzącym. Nie wiemy, jak znosi inne zwierzęta, ponieważ nigdy nie było ich w jej otoczeniu.
Niestety, wydaje się, że do Kaśki zaczyna docierać śmierć jej opiekunki (a przynajmniej jej przedłużająca się nieobecność). Chociaż kotka jest nadal "u siebie" (syn z powodu konieczności "ogarnięcia" lokalu mieszka obecnie w mieszkaniu mamy i to tam zajmuje się kotem), w ostatnich dniach można zaobserwować zmianę w zachowaniu Kasi: w nocy przychodzi spać do "pokoju z człowiekiem", ale całe dnie spędza schowana w skrzyni wersalki, co ponoć w żaden sposób nie jest dla niej typowe.
Oboje jesteśmy zgodni co to tego, że kot, który spędził kilkanaście lat z jednym człowiekiem w ciszy i spokoju, raczej nie poradzi sobie w schronisku i oddanie jej tam oboje traktujemy jak wyrok. Czy znajdzie się tu ktoś, kto byłby w stanie pomóc? Może są tu osoby, np. przedstawiciele różnych fundacji, które prowadzą domy tymczasowe, a następnie oddają koty do adopcji? A może jesteście w stanie doradzić, jakie inne opcje mamy?
Przekazując Kasię do nowego domu (chociażby tymczasowego) jesteśmy w stanie wyposażyć ją w "pakiet startowy" (karmę, żwirek, itd., pokrywające kocie potrzeby na kilka miesięcy). Jeśli byłby to warunek przyjęcia - podjedziemy z nią do weterynarza, żeby zrobić jakiś "przegląd kontrolny" stanu zdrowia.
Kota mieszka w Rybniku (Śląsk), ale zawieziemy ją, gdzie będzie trzeba. Po prostu szukamy dobrego człowieka, który przygarnie Kasiulę i da jej poczucie bezpieczeństwa, które właśnie straciła...