Dziś nie było tak zimno i prawie kotów nie było
Mała Igunia wychylała się spod podłogi budynku. Nie chciało się jej po lodzie śmigać?! Okrutnie rozjeżdżona jest droga leśna przez budowlane auta. Lód wbity w glebę tworzy poślizg. Strach chodzić. To może łapki kocie nie są w stanie brykać po tym. Rani, mrozi?
Tylko oczki jej zaświeciły i znikła. Nie była taka gaduła. W lesie jest bezpieczniejsza? Ale na pewno bardziej otwarta. Niestety, wczorajsze żarcie zmrożone zostało na kortach. Za niskie temperatury były. Jeśli od razu nie przyjdą na katering to potem nie ma szans.
Na śniegu wiele śladów wszędzie. Niestety psich także. I papierków po batonikach też. Jakiś doopek podchodzi do stołówki leśniej chyba. Bo papierki się nie wzięły z powietrza. Tam przydałaby się budka tylko strach postawić.
W ogóle mało widuję zwierzaków. Tylko po pustych miskach wiem ,że są. Tak jak z wypluskanej wody wiem ,że ptaki są mocno zainteresowane.
Trudne czasy. Okrutna pora.
Właśnie mnie ciśnienie koleżanki podniosły debatując na miłością do kwiatów. Chwaląc się jakie okazy mają. Jak dbają. Ile to kosztuje. Tylko w pracy nie ma komu ich podlać.
Wczoraj byliśmy z kotami u weta. Trafił Korek, Tami, Uliś. Wparowaliśmy radośnie do gabinetu z transporterami i pojemnikiem zupy dla Aśki. A tam nowe stoi
Duka ,że Pani Asia zaraz przyjdzie. Janusz, u siebie wszak będąc, poszedł na zaplecze postawić gary. Nie wiedziała kobietka czy ma stawać w obronie przestrzeni czy też odpuścić. zanim podjęłą decyzję chłop wrócił i rozsiadł się na jedynym krześle. Kilka słów żeśmy sobie wymienili zanim "nasza" nie wróciła.
O dziwo pusto było w poczekalni. Zawsze są tumy. Nie napracowały się obie
jeśli cały dzionek taki był.
Dostaliśmy recepty. Na antybiotyk i krople. Tego pierwszego nie ma.
W aptekach radośnie oznajmiono ,że Unidoxu od dawna widzieli. Teraz to NIC nie ma
. Mają w znajomej placówce popatrzeć w swoich i ew. sprowadzić. Co za cholerne czasy?!
Tami i Uiś mają utrzymać antybiotyk. I krople do oczu.
Korek nie zaszczepiony został bo mu uszy "siadły". Wpuszczam mu Oridermyl. Któregoś razu dotknęłam mu lewego uszka a on zapiszczał. I tak by wzięła do oglądu bo drażliwy się zrobił. Albo macho mu wyłazi albo coś się dzieje. I dzieje się.
Ciągle coś.
na dodatek cudnie pyszny sos się skwasił bo moi domownicy "zapomnieli" wstawić go do lodówki. Czyli normalka. Dziś będzie suchy makaron.