Jest biało, niby puchato i mokro. Nie znoszę takiej chlapy. Choć jestem wdzięczna przyrodzie, że woda nie zamarza. Od rana ciemnego chodziły pługi. Wszystko popłynie więc dobrze ,że zgarniają zalegające "kołderki". Jest widno rano. Trzeba zacząć myśleć
o codziennych przechadzkach w około płotu stadionu. Tylko muszę wcześniej zacząć wychodzić by wyrobić się ze wszystkim.
Przychodzi plamek jakiś. Głodny bardzo. Nie może doczekać się kiedy wyłożę żarcie. Nie wiem , który to jest. Czy był czy nowy. mamy 4 bardzo podobne. Jeden był mocno złechany i obecny go przypomina. Może odpasł się i ogarnął. Jest biały i okrągły. Bardzo płochliwy.
Moje karmienie sięga absurdu.
Co blondynka robi rano zanim wyjdzie do stołówek ? Łupie choć deczko orzechy wiewiórkom
Dlaczego? ostatnie muszą być wyjątkowo twarde bo są wywalane z karmnika. Wqrwione stworzenie może sobie zęby ułypało.
Więc robi porządek i wyciepuje . Zbierałam z ziemi. Obsuszyłam. Troszkę pomogłam pęknąć i wszystko znika. Jak nie ogoniaste to ptaki dadzą sobie radę. Podobno sikorki i wróble lubią.
Absurd karmiciela.
Wszyscy w domu chorzy. Danka bardzo. Niestety, kotom się też dostało. Ritunia bardzo. Doszedł Uliś , Tami i Żwirek. Uliś bardzo od wczoraj "posunął" się. Zamówiłam leki i musze odebrać. Kończą się też leki Sorrunia. Do czasu operacji musi je łykać. Potem zobaczymy. Oby nic się mu nie przypętało.
Wierzę ,że zaraziły się od nas. Bo niby skąd?
Od kilku dni przychodzi znowu Stefanek. Jaki to fajny kot się zrobił. Piękny i mięciusi. Lubi głaskanie. Dziś wzgardził saszetką. No nie był to Felix. A on tak się rozbestwił ,że innych nie chce. Wie gdzie są michy to trafi. Już minęły czasu zagłodzonego, strachliwego brudasa co żarł wszystko.
Iga siedziała pod podłogą. Aż mnie zdziwiła. Wiem, że przychodzą obce na teren lasu i korty. Może się przestraszyła?
Wróciłam zmechana. Taplanie się z torbami i garami w brei to jednak okropnie wyczerpujące zajęcie.