meg11 pisze:Mój Rumcajs na własnych klaczkach na piersi wychował Wasylise.Tyle co ona sie go naciumkala to jej.Do tej pory leci jak jej się krzywda dzieje i płacze. Często śpią razem przytuleni.Wychowal ją.
Nasz Rudzik, egocentryk i neurotyk, rozkwitł gdy pierwsze tymczasy nastały. Dbał o nie, prowadzał do kuwety, nawoływał, mył i karcił...Kochał bezgranicznie. Chował i uczył kocich manier. Spał z nimi w wersalce obejmując je łapkami. Gdy poszły do domów rozpaczał. Długo szukał.
Trafiły się nam kolejne malce. Gdy Rudzik usłyszał kwilenie poleciał do posłanek radosnym krokiem. Zajrzał, powąchał. Mina mu zrzedła. Obrzydzenie zawisło na usteczkach. Pretensja we wzroku się pojawiła skierowanym na nas. Odszedł posuwistym krokiem w "dal". Janusz jeszcze za nim zawołał, że przecież to maluszki są. Powinien się cieszyć. Odwrócił głowę, zastrzygł uszami i (dam sobie głowę uciąć, że to powiedział) jak se wzielista to se chowajta Nigdy już nie utulił żadnego kota. To raczej jego tulą. Księcia udzielnego.