Strasznie wczoraj zmokłam. Okrutnie. Akurat ściana zlewnego deszczu złapała mnie na kortach. Obfity prysznic złapał mnie i z dachu. Lało się strumieniem na mnie gdy pchałam się z michami pod podłogę. Adidasy do dziś mi nie wyschły.
Już, już miałam zakusy by las sobie odpuścić. Bo jaki futer będzie tam na mnie czekał? Gdy każdy badylek sierści moknie? Są miejsca gdzie mogą sie schować. Ale , by dotrzeć do mich, koty muszą isć pod krzakami i strącać na siebie krople. Polazłam jednak.
Ku memu zdziwku Iga, calusieńka mokra
, wybiegła spod sosny. Bunia czekała przy swej misce pod 'szałasikiem". Szybko wszystko nałożyłam przy wtórach miaukowych. Pochowałam pod schowki. Dziewczyny poszły jeść.
Weź i odpuść sobie? całą noc słyszałam jak niebo ciurka. Tak nie miałam ochoty kolejny raz zmoknąć.
Darowałam sobie jednak łażenie tradycyjne w około parkanu. Tam są kałuże do kolan prawie. Za to poszłam po zerkać czy wiewiórki przyszły. Nie liczyłam na ich obecność. Wszak to delikatne i malunie stworzenia. A jednak były! Mimo kapiącego nieba siedziały pod liśćmi i jadły swoje dania.
Sosna na której mają karmnik otoczona jest pięknymi , zielonymi krzakami. Oraz bujnym kwieciem przypominającym wyrosłe kaczeńce.
dziś trudno mi było załapać co jest nie tak na wiewiórczej stołówce. A to jakieś doopki wyłamały wszystkie piękne gałązki. Wyrwały roślinki. Ręce opadają. Wszystko wszystkim zawadza. Nasze osiedle robi się coraz bardziej osiedlem wandali. Gdzie każdy wystający pęd atakuje osoby zwane ludźmi, rysuje auta, niszczy okolicę...
Przeszkadza kwiatek, drzewo, trawa, owady, krety, ptaki... O miskach z wodą zmilczę.
Nie wadzi za to wywalony przez nich papierek, butelka, plastik...
W dmu jako tako. Czas nerwowy bo egzaminy Danki się skończyły ale wyników, takich pewnych, jeszcze nie mamy. Doszłam do punktu, gdzie nie szkodzi moim oczom wysuszone pranie. Nie schowane w szafki. Nie umyta dokładnie podłoga. Byleby kuwety były czyste. Żwirek omieciony. Koty nakarmione. Jakaś zupina ugotowana. Miast rzucać się do roboty zaraz po robocie, wolę usiąść i np ...pokłócić z mężem
Zawsze to jakiś kontakt.
Nigdy nie myślałam, że nie zawadzi mi brudny talerz postawiony na blacie.
za jedno musze się zebrać. Za ogłoszenia. Są wszystkie ogłoszone. Ale może nowy tekst trzeba walnąć. Albo coś innego
Tyle ,ze mój poziom tolerancji dla głupoty ludzkiej osiągnął maksimum i nie jestem w stanie gadać z idiotami. Dzwonią i owszem. Tylko z reguły kończę rozmowy gdy tylko mądrości i wypociny słyszeć zaczynam. Może i maja rację. Ale ja nie chcę jej znać. Tak jak "oni" nie chcą znać moich.