Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
ASK@ pisze:Jak zwykle wyszłam rano do kociastych z kateringiem. Ciemnica. Choć ciepło było. Koty różnie. Były i nie były. Jeży też nie było. Choć widuję je często różnistej wielkości. Pod podłogą zmieniłam karmnik chrupkowy na bardziej płaski to przestały taki kipisz robić. Włatwiej im włazić.
Po obchodzie najbliższej okolicy polazłam dalej. Korty a potem las. Taka kolejność bo mam po drodze pompę wodną i mogę wody w wiaderko nabrać. Co też zrobiłam. idąc wzdłuż muru przechodzę przez wjazd do posesji. Wylany na podjeździe pod bramę jest asfalt. Tam latem nogi się zapadają. Przeszkodą są wysokie, wyszczerbione krawężniki. Słabe światło latarni oświeca nieśmiało ten kąt. Pełno aut zaparkowanych na chodniku. Lezę , jak zwykle uważnie, by sobie nóg nie przetrącić. Gdy doszłam do asfaltu, robiąc krok przez krawężnik, zatrzymałam się. W mroku , pod moją stopą coś zabłysło. Cofnęłam kopytko odziane w biało zielone paputki. Bo biel najlepiej się sprawdza na takich wycieczkach. Aż kucnęłam by zerknąć co to. Czy to na pewno to. Wywaliłam oczy ze zdziwka. Między betonem krawężnika a asfaltem, wciśnięty mocno w kruszywo, rósł ...dziki bratek. Delikatnie malutki, cherlawy. Ale dumnie prężący liche zielone listki. Bladą, niewielką główkę kwiat unosił dzielnie jak żołnierz na baczność stojący. Srebrzysty środeczek prężył się ku górze jakby w oczekiwaniu na owady. Słonecznie, waniliowe z fioletowymi pobłyskami płatki, prężyły się na łodyżce. Zerkał jednym okiem w ciemność bez obaw. Blady księżyc odbijał się w jego barwach. Łyskiem na zieleni. Iskrą na płatkach. Przytulony do betonowego krawężnika jakby łapał jeszcze wczorajsze ciepło. jego fasada, przekleństwo i obrona.
Jego obecność w tym miejscu bezczelnie wyglądała. Jak on śmiał w takim miejscu wyrosnąć?! Jak dał radę?! Ludzie chodzą. Psy biegają. Auta jeżdżą. A on trwa i zerka w noc, czekając na ciepło słońca. To on wschód będzie widział pierwszy ,ciesząc się z promieni co życie dają.
Ile w przyrodzie jest woli walki o przetrwanie. Wystarczy malunia rysa, dziurka by zagnieździło się w niej życie.
"Bratuszek "zrobił" mi dzień. Szłam z uśmiechem na ustach. W duszy mi śmiech drżał i zachwyt.
MalgWroclaw pisze:Wciąż "łowię" ostatnie kwiaty.
MalgWroclaw pisze:Wciąż "łowię" ostatnie kwiaty.
MalgWroclaw pisze:Mam nadzieję, że odpoczywacie
MalgWroclaw pisze:Ale się porobiło znowu. Łatwo pisać "nie załamuj się". I nie wiem, co napisać, tylko pocieszam.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Majestic-12 [Bot] i 171 gości