Kotka się już podobno nawet dałaby wziąć na ręce, ale oni j tak nie mają transportera ani nic. Istnieje możliwość, że im pani z fundacji podrzuci jakieś.
Miziak się dał złapać bez używania klatki-łapki, uff. Jedzie do weta. Złapane są też maluchy, ale ich mama była zbyt ostrożna po tym, jak jej dzieci porwali kosmici. Objawił się też prawdopodobny tatuś.
Pytałam o szacunkowy wiek, ale jeszcze nie mają tej informacji. Odrobaczenie już było. Kotka po przyjeździe do Krakowa będzie miała ciach ciach. Jakoś to musimy ogarnąć…
Przekaże te wszystkie kciuki tym „łapaczom” To wszystko by się nie udało, gdyby nie pani, która w nocy, w ulewie, przywiozła łapki i transportery (i dobre rady), a potem kotełki odebrała i ogarnęła, co trzeba. Miau.
Aktualizacja w tym wątku: proludzka czarna Lucy jest u mnie, przetestowana i pierwszy raz odrobaczona. Dzikuska Lodzia oraz trzy kocurki około 2,5- miesięczne - są w fundacji w Gdańsku.
Jeż pozostał na miejscu. Chociaż się pchał do klatki wszystkimi łapami i kolcami. Ropuch również pozostał, chociaż się pchał do domu.
Jeszcze lepsze wieści! Dzikuska, która została „tam”, już się daje głaskać człowiekowi! Nic więcej nie wiem, tylko taką krótką i formację dostałam. Ale to do rze, bo może czarno-czarna Lodzia znajdzie dom