Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
MalgWroclaw pisze:Niejeden lis tam pewnie mieszka.Trudno się nie bać. Takie małe koty
MalgWroclaw pisze:Za dobrą wizytę u ortopedy potrzymam.
ASK@ pisze:MalgWroclaw pisze:Za dobrą wizytę u ortopedy potrzymam.
Jakoś przebiegła zmyślnie. Choć ciśnienie mi podniosła pewna sytuacja pod okienkiem rejestracji. Pani pielęgniarka wepchła, na polecenie doktorka jakiegoś, kogoś po znajomości przede mną. Mojego numerka (306) nikt nie przejął. Pan znajomościowy nie ogarnięty był więc schodziło się. Nikt nie chciał mnie przejąć. Dopiero gdy był 312 to nie zdzierżyłam i sama polazłam do zwalniającej się pani, na cały głos mówiąc co o tym myślę. Gdy dostałam bana od swego lekarza za późne przyjście to łaskawie mi się ulało i powiedziałam co myślę. Ponad pół godziny straciłam na te "gierki". Lekarz jest kierownikiem poradni więc zobaczymy. ostateczni reszta spokojnie przeszła. Obadana, ze skierowaniem na rehabilitację ruszyłam się na nią zapisać. Lekarza od rehabilitki mam "już" w listopadzie Kiedy same zabiegi? Zobaczymy. Wizyta u ortopedy kolejna za pół roku. Udało się mi zapisać bardzo wcześnie by mieć czas na się obfocenie się.
W domu byłam, jak na te klimaty ortopedyczne, wcześnie. Wyrobiliśmy się też z Fibakiem i Rudolfem do weta. Obaj wyjce doskonali napsuli nam krwi i nerwów. Fibaka 2 x łapałam bo prawie mnie zeżarł. Wetkę też. Próba zajrzenia do paszczy skończyła się szybką ewakuacją palców z okolic kłapającej szczęki.
Niestety, moja zawrócona głowa wysiadła i dałam Rudzikowi jeść gdy wróciłam z wojaży medycznych. Choć miałam podejrzenie ,że krew może być pobierana. Moja wina. Bo powinna być zrobiona przed zabiegiem. Rudzik wyhodował sobie guzki za żebrami (szybko rosną)i nasza Asia zdecydowała ,że usuniecie i hispatologia są konieczne.
Dziś wieje. U mnie na 4 piętrze to pizdoli jak cholera. Całe szczęście, że po zejściu na dół aż tak nie wariuje to wietrzysko. Martwię się o koty. Nie znoszę zimy z wiadomych powodów. W lesie w takiej pogodzie i o takiej porze jest dziwnie i strasznie. jak w horrorze. Światło z jedynego słupa porusza się w takt powiewów rozświetlając mrok upiornie. Drzewa huczą nad głową. Poruszające się, dziwne cienie straszą. W mroku słychać popiskiwanie Buni i cienie kocie mknące przy ziemi. Pod ich łapkami pękają drobne gałązki. Dziś niebo było osnute chmurami więc żadna gwiazdka ni księżyc nie rzucał nawet iskierki. zwiewane powiewami krople rosy strzelały po policzkach. Tyle lat chodzę ale dziś jakoś dziwnie mi było.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 64 gości