IrenaIka2 pisze:Ja się chyba mocno pogubiłam - bo jak skromnie policzyłam - to przy kotach w liczbie 600, na cały rok (tak po 50 gram/dziennie) wyszły mi jakieś tony suchego jedzenia. I co? Pani T. to ogarnia w okolicy? Zaczynam mieć podejrzenie, że tam jakiś handel odchodzi - weźcie mnie poprawcie, bo trwam w stuporze.
To chodzi o wszystkie koty jakie "sponsoruje" miasto. Karma przechodzi przez ręce Lucynki i miasto zaczęło się zastanawiać ile w tym jest prawdy. Oni też mają podejrzenia ,ze odchodzi handel karmą .My już złapałyśmy swego czasu pewną Izunię na takowym procederze. Ale nasze m "donosy" zostały olane. Stąd, mając poważne wątpliwości i jakieś przecieki, miasto postanowiło o fotografowaniu kocich ogonków by te 600 udowodniono. Co niektórzy, bardzo mnie lubiący , wpadli w zachwyt ,że zostanę "przyłapana". Tylko umknęło ich uwadze ,że ja z miastem nie mam NIC do czynienia. Prócz pism i maili dotyczących min łapania Gabrysi i jej dzieci. Wolę trzymać siebie i moje koty z dala od lepkich rączek tzw pomagaczy otwockich.
Pani Teresa brała karmę swego czasu przez rączki syna. Nasze osiedlowe koty NAWET grama nie dostały i to się wydało. Więc facet nie dostał kolejnej ale NIC nie zrobiono by ich ukarać. Była też próba wyłudzenia karmy z Rossmana. Ale o tym też pisałam. Do tej pory szok mnie ogarnia, że tak nobliwa i wierząca kobieta mogła kłamać dla kilku worków. I przypisywać sobie nie swoje zasługi.
Dzień jak co dzień. Strasznie mokro było rano. Deszcz zacinał prosto w twarz, raniąc policzki ostrymi kroplami. Wypłoszyłam spod podłogi na kortach jakiegoś kota. Chyba to Bunia była. Ale ona tylko w lesie jest łaskawa. W innych rejonach trzyma się z dala. kajtek nie przychodzi już 3 dzień. Niby "normalne" bo wcześniej prawie nie wiedziałam o jego istnieniu.Tyle co przemknął i białe łapki zauważyłam. Ale ostatnio zrobił się punktualny i gadatliwy więc dziwi brak jego obecności. Martwię się. W ogóle prawie nie widuję i reszty kociejstwa. Zimno. Mokro. Nie wyłażą.