Zimno, brrrr.... Więcej czasu zajmuje mi ubieranie się i rozbieranie po powrocie do domu niż karmienie kotów
Trzeba ubierać się na cebulę, wyjścia nie ma. Wszystkie cztery kotki były w okolicach domku
, zjadły ciepły posiłek. Woda w miskach zamarznięta, namęczyłam się, aby je opróżnić i nalać ciepłej wody. Lilę i Jagódkę wygłaskałam, pobawiłam się bardzo króciutko i przyjechałam do domu. Zapomniałam dać im słoninę
, ale jutro będę może pamiętała. Śliczne są te moje bezdomniaczki, kluseczki takie. Fajnie, że Sreberko przychodzi pod domek, karmię więc wszystkie w jednym miejscu.
Byłam chwilę u Bilbo i Frodo. Zdecydowanie mniej jedzą niż dotychczas, sporo zostawiają. Muszę jednak nakładać więcej, bo są same, mogą zgłodnieć, a nie ma komu nałożyć do misek. Mały burasek z naprzeciwka siedział przy oknie balkonowym, widział mnie i chyba chciałby się załapać na jedzonko. Może w porze obiadowej będzie na zewnątrz, to coś dostanie.
Domowe koty już spokojne, poranne szaleństwa mają za sobą. Teraz będą długo spały.