Nul pisze:Dzielny pan listonosz!
Kurier
Bardzo dużo się dzisiaj działo, dopiero teraz mam chwilę, aby usiąść do komputera.
U Kulek byłam i wszystkie trzy kotki się pojawiły. Na pewno się najadły. Lila wybiegła mi na spotkanie, ona jest kluseczką, ma piękne, miłe w dotyku futerko. Sprawdziłam, kleszczy nie ma, chociaż łazi po krzakach. Dziwne, prawda?
Miałam dzisiaj wizytę u endokrynologa i zajęło mi to trochę czasu. Poradnia bliziutko, rzut beretem po prostu, ale swoje odczekać w kolejce trzeba było. Czekałam na ławce na zewnątrz, tak przyjemniej i bezpieczniej. Ale nie o tym. Po powrocie nogi mi wrosły w ziemię Biedny Orlando nie mógł wytrzymać, a bał się zejść i zrobił siku i kupę na parapetnik. Nie miałam wyjścia, kot powędrował do kuchni. Drzwi są otwarte, ale koty tam rzadko wchodzą, na noc zamknę. To jest wciąż efekt ucieczki. Pani, u której go znalazłam mówiła, że jej koty bardzo go przeganiały. Przed ucieczką Orlando aż tak się moich kotów nie bał, poruszał się po domu. Moje koty naprawdę nic mu nie robią, ignorują go, ale on próbuje je atakować, jeśli tylko są w pobliżu. Dzisiaj Dosia omal nie dostała od niego łapą, a tylko mu się przyglądała. Orlando nawet nie chciał położyć się na kocykach, na których leżały maluchy. Były czyste, ale widocznie zapach mu też nie odpowiadał. Michasia lepiej sobie radzi mimo wszystko. Wskoczy sobie na szafę i już. Atmosfera w domu nie jest jednak taka, jak być powinna i to mnie też frustruje.