Ona albo przychodzi codziennie, albo robi sobie dłuższe przerwy. Nie wiem dlaczego. Domowe koty mam "na oku", a o bezdomniaki wciąż się martwię. Najmniej o Lilę, bo ona raczej trzyma się terenu, jest wysterylizowana i kocury jej nie molestują. Tam nie ma już kocurów, ale pojawiają się, kiedy kotki mają rujkę. Dzisiaj karmi młody człowiek, ja mam wolne.
Biedna Lucy musi wciąż znosić zakrapianie oczek, dostaje też antybiotyk, jest leciutka poprawa, ale muszą ją te oczka boleć. Nadusia dostaje olejek cdb, chwytam się już wszystkiego. Ona je, myje się, chodzi do kuwety, ale poza tym cały czas leży, mało się rusza. Wciąż odkładam decyzję zabrania jej do lecznicy i poddaniu narkozy. Po prostu się boję.
Pogoda dzisiaj paskudna, mokro i wieje strasznie. Dostałam sms-a z ostrzeżeniem o silnym wietrze. Muszę wyjść, nakarmić ptaki i zrobić drobne zakupy. Domowe koty już po śniadaniu, małe się wyszalały i teraz będzie spokój.
Wczoraj była fajna scenka. Michasia nie lubi kotów, stara się ich unikać, ale czasem stają na jej drodze. Tak było z Mimkiem, potężnym, silnym kocurem. Stanął przed Michasią, podwinął ogon i przestraszony wycofał się. Ona nic mu nie robiła, tylko się patrzyła. Mimek odszedł, a mały Draco pogonił Michasię
Nie, nie było w tym agresji, raczej chęć zabawy, ale kotka uciekła. Z Michasią i tak jest o niebo lepiej niż było. W nocy, kiedy śpi w nogach łóżka, pozwala innym kotom kłaść się obok. Nie miała ( odpukać!!!) incydentu padaczkowego, oczka też już jej nie łzawią, co się wcześniej zdarzało. Futerko też ma piękne, miłe w dotyku.
NITKA/KARINKA, wielkie dzięki za pomoc