Tja. Jedenastego mam na pokładzie.
Do piwnicy Białasek wrócił. Na kilka dni. Teraz przebywa w eleganckim apartamenciku na piętrze. Do dyspozycji ma panoramiczne okno z widokiem na las oraz pełen węzeł kuchenkowo - sanitarny.
W Koterii powiedzieli, że jest agresywny
Tzn. jak go wyciągali z klatki żeby wykonywać różne zabiegi medyczne to gryzł i drapał.
Zabiegi medyczne były niezbędne bo się kotu ropień na żuchwie zrobił. Obecnie widać jedynie łyse miejsce z zaczerwienieniem.
Nie wyciągałam go na siłę znikąd więc nie potwierdzę.
Nie miałam problemu, żeby wziąć go na dworze pod pachę i nieść, zapakować go do transportera, dotykać łapek, dotykać brzuszka, czesać różnymi szczotkami, jeździć po futrze klejakiem do kudłów, zaglądać w uszy, ogłądać miejsce po ropniu. Bez problemu.
Zarobiłam wczoraj minusa za odkurzacz. Bardzo się boi. A odkurzyłam tylko na szybko wkoło kuwety z daleka od niego. Do końca dnia nie zaszczycił mnie spojrzeniem.
Dzisiaj dał mi szansę, bo świeże chrupeczki przyniosłam. Acana Wild Praire. Się nadadzą - stwierdził.
Co jeszcze? Nie kojarzy że okrągłe posłanko na parapecie służy do leżenia. Leży obok.
Lubi wyglądać przez okno. Ale traktora z kapustą się boi.
Załapał zabawę wędką. Piłeczką jeszcze nie.
Kilka fot poniżej.