IrenaIka2 pisze:Za całokształt
MalgWroclaw pisze:Dobrego, wyłącznie!
Dzięki dziewczyny.
Kciuki i dobre myśli pomogły. Złapałam wczoraj dwa czarnulki.
Poszłam po obrobieniu domowego stada. Nie mogłam wytrzymać. Tam ledwo co jest miejsce by łapkę postawić. Mało co się nie zabiłam tachając sprzęt i złoszcząc się na siebie,że nie sprawdziłam wpierw czy są. Bo gdyby ich nie było to moje ekwilibrystyczne wygibasy poszły by na marne. Była Gabrysia. Głodna, doczekać się nie mogła na michę. Łapka ledwo ustawiona, bo nie równo strasznie. A gałęzie i chaszcze włażą w nią. Przycisnęłam pustakiem. Troszkę żarcia na stołówkę wyłożyłam by matka przyszła. Jak ona nie podejdzie to i dzieci nie wyjdą. A nigdzie ich nie było. Deczko wyłożyłam w podstawce obok łapki. Odeszłam. Gabrynia od razu przybiegła nie bacząc na łapkę. Za długą chwilunię dzieci wyszły. Trochę trwało zanim się zdecydowały całkiem na obaczenie terenu. W którymś momencie nawet trójka wcisnęła się do środka tylko mi noga omskła się na gruzie. Przelęknione hałasem zwiały. Ostatecznie , po długim i pełnym napięcia oczekiwaniu, dwa dzieciaczki zostały w środku. Odpuściłam przekładanie. Tam nie ma warunków do bezpiecznego działania. Trzeba by było wynieść wszystko na równy teren. Tylko mamunia zabrała resztę ferajny i opuściła zagrożony teren. Nie było sensu siedzieć dalej. Bardziej ją straszyć. Nie wiem i tak czy wróci. Rankiem dzisiejszym jej nie było.
Wczoraj, gdy wracałam z opatuloną prześcieradłem łapką, spotkałam p.Teresę. Chyba przyczaiła się na mnie. Ktoś jej doniósł o polowaniu?! Miała do mnie żal, że nie powiedziałam o akcji. Nie pokazałam jej, że to malce. Powiedziałam, że kota na kastrację chwyciłam. Znając ją od razu by polazła szukać gniazda i strasząc przy okazji rodzinę. Poza tym wszyscy w okolicy by wiedzieli o malcach. A bezdomni pierwsi. No i jeszcze ma w zwyczaju, na wieść o łowach, karmić koty nad miarę. Choć tego nie robi na co dzień. Było i tak,niestety, że wypuszczała nam futra z łapki. Nie zaryzykuję.
Maluszki. Wydaje się być dzika dzicz. Strach wielki. Chłopczyk i dziewczynka. On bardziej waleczny. Zdążył mnie udziabać. Biegunka chyba jest. Po nocy miałam co sprzątać w kenelu. Brzydkie to było, lejące i śmierdzące. Przesiedziały noc w kuwecie. Mało co zjadły. Molly ich ośmiela. Poznały się. Gdy wychodziłam do pracy to wszystkie przeniosły się na posłanko. A pralka chodziła.
Muszę jednak kupić worek suchego Intenstinala gastro.