Dzięki wielkie.
Wszystkim dziękuję.
Dziś jestem jakaś poddenerwowana. Po południu idę szukać Gabrysi. Rano, wśród plątaniny śmieci, desek i czort wie czego nie mam odwagi łazić by sobie krzywdy nie zrobić. Gdy wychodzę na katering jeszcze jest ciemno. Dziś gołębie urzędujące w ruinach były mocno niespokojne. Coś wisi w powietrzu?
Obawa o malce przeplata się z obawą inną. Chcę je złapać. Bardzo. Ale też boję się jak damy sobie radę. Chcąc nie chcąc to pytanie siedzi mi w głowie i zdradliwie wkrada się. odpędzam na zasadzie, ze teraz nie będę się o to martwić. Z drugiej strony aż mnie ściska jak sobie pomyślę, że jest coraz zimniej a one pod chmurką. Że Gabrynia będzie cierpieć jeśli sama nie wlezie. Choć wiem,że za chwilę Gabrysia je zostawi. Ona to już w ogóle wpędza mnie w deprechę. Zima idzie. Ona kaleka. Z drugiej strony jedna płodna kotka, sprytna niesłychanie, może okolicę moją zapełnić tabunem kotów.
Denerwuję się tym ,że dzieci zostały same.
Molly jest jeszcze malutka. Nie do końca "umie" jeść stałe pokarmy tzn chrupki. Zostawiłam deczko mokrego ale nie za dużo by nie zepsuło się. Ma coś cały czas z brzuniem. Wyobraźnia podpowiada ,że może się uwiesić na klatce. Bo tak czyni chcąc wyjść. Znalazłam w niej kleszcze. Udało się je usunąć.
Rano pani aptekarka sprzedała mi strzykawki by można było ją karmić. Była tak miła, że otworzyła aptekę zanim oficjalna godzina nastała. Tylko zapytała czy to dla koteczka. I przepraszała, że nie da paragonu bo opłatę nocną trzeba by było uiścić. Zawsze są dla nas życzliwi i nie jeden lek kupiłam donosząc potem recepty.
Denerwuję się Sorruniem. Choć już raz został sam. Wizyta u Marcińskiego wywołuje drżenie moich kolan z obawy by w nim nic nie znalazł. Odliczam dni do USG. W ogóle odliczam dni jego dobrego samopoczucia bo ciągle mam głęboki lęk o jego zdrowie. Gapię się, szukam znaków... Kupiłam mu Terbinafinę by grzybka raz a dobrze posmarować. Szybciej wygoić. mam Clotrimazolum (co prawda jest tańszy ale...) , które trzeba pecać kilka razy. Strasznie na mnie warkoli gdy go macam. Wydaje się, że już widzę różnicę w gojeniu.
Ech...mam
gadotok gdy jestem niespokojna.