MalgWroclaw pisze:Wciąż spokojnego dnia życzę. Po co Ci róż pod maską? Pytam z ciekawości, jak się to rozwiązuje.
Wszak ją ściągam.A w pracy ,dla samej siebie, wolę być umalowana. Delikatnie ale jednak.
Dopadła mnie rwa prawostronna. Jest źle ale jeszcze chodzę. Oby tak zostało. Noszenie łapki i innych rzeczy chyba mi się odbiło. Przesadziłam, głupia blondyna
Moja wina. Ból nogi jest nie możliwy. Choć miałam i gorsze. Oby ten się nie rozbuchał za bardzo.
Promieniuje, ciągnie, napitala, wędruje po całej kończynie... Ustać na niej nie mogę. Zaczęło się niewinnie od kucia w kręgosłupie jakiś czas temu. Potem ponętne udo mi zaczęło rwać. A teraz rozlazło się jak zaraza po całej kolumnie. Dobrze ,że dziś piątek to odleżę sobie i nic (no prawie) nie będę robić. Mam leki ale nie wezmę ich przed pracą bo to albo spać będę albo głupoty opowiadać. W wersji optymistycznej obie rzeczy na raz mogę robić.
Idąc zalotnie pociągam prawą stopką i dygam ciałem w dwie strony jak upasła kaczuszka. Droga też jakas dłuzsza sie zrobiła. A czas leci szybciej.
By było fajniej, wszak nie może być pojedynczy przypadek, ukruszył się jeden ząbek. A potem w drugim
blomba poluzowała. Jest fajnie, nie?!
Włączona zaś rano pralka zagasiła światło w całym domu. Instalacja w kuchni zaskwierczała. Janusz dziś w domu jest, to przejrzy sobie wszystko. Jeszcze nam dom się sfajczy.
Czajnik, któremu dopiero co wygasła gwarancja, raczył się był popsuć. Nie wyłącza się gdy woda już się wrzątkuje. W kuchni zrobiła się parówka. TŻ-t załączył wodę na kawunię i poszedł peta zajarać. Jam w łazience łeb z żelu i perfum wymywałam. Gdym wybiegła widząc co się dzieje ze światłem, to mnie zatkało. Czajnisko furczało, dygało, tańczyło w podskokach po blacie. Czort wie czy jego przypalenie nie jest przyczyną problemu prądowego. Oczywiście wszystkiemu jest winny ...Janusz. Dostała mu się pogaduszka na temat kawy, papierosów, znikania na
niewiemile by delektować się dymkiem i takich tam. Nawet by nie zauważył problemu podczas zaciągania petem. Ciśnienie mnie się wzrosło momentalnie , nożynka się lepiej wtedy ukrwiła i na chwilkę przestała rąbać.
Musze powtórzyć ten proces po powrocie.
"Moja" akacja staruszeczka zaczyna się listowiem okrywać. Piękna jest w tej swojej dostojności drzewa w słusznym wieku. Kora ma inna barwę i zmarszczenia. Jak twarz starego człowieka co nie jedno przeżył. Konary, pień, gałązeczki wszelkie są takie różne od młodocianych akacji. Mocniej zarysowane, bardziej pokręcone. Może zakwitnie babuszeczka jeszcze raz w tym roku.