meg11 pisze:Ty się ciesz żeś koło swojego bloku łapcie straciła, mnie sandałek pękł na pół na drugim końcu miasta
Mnie to się zdarzyło już nie raz. takie odpadniecie czegoś tam.
Najbardziej spektakularny był na 50-lecie firmy. Przemówienia, gala, arie operowe potem wyżerka i tańce. Wyfiokowana byłam że hej. Nawet fryzjer mi włos nastroszył
Wciśnięta byłam w małą prawie czarną (jeszcze 38 nosiłam) .Na wierzchu koronka ze złotem. fajna kieca. Oryginalna.
Dla wiadomości napiszę tylko, że była kupiona na ciuchach za ... 1 złoty. Nikt jej nie chciał. Pytającym znajomym skąd ci ją mam mówiłam ,że...siostra z Włoch przysłała.
Uwierzyli. Nawet zazdrościli gustu
Przez deczko rozprasowany dekolt czerwony biustonosz prześwieca.Nawet fajnie to wygląda. Obleczone czarnymi pończochami szczupłe (wtedy) nożynki kończą się bucikami na obcasie. Takie mało modne były. Zapinane na kostce. Ale kostki miałam wtedy szczupłe. A trepki były super wygodne. Podczas tańca, gdy załoga i goście tuptali w ciuchci, jeden wagonik prawie wypierdyknął się. Mało nie doszło do wykolejenia całego pociągu! Winna byłam ja i mój wyłamany obcas. Został na torze. Sensacja co nie miara.
Co robić? Co robić? Kilku kelnerów, kucharz i elektryk od specjalnych efektów myśleli nad tym. No, nie da rady NIC zrobić, ocenili. Ani przybić. Ani uwiązać. Tylko klej uratowałby sytuację. Ślina to za mało a kleju nie ma.
Do domu daleko. Ale próbuję dzwonić. Autkiem dowiezie może facet. Janusz nie odbiera.
Co robić? Co robić? No, cholera nie wrócę do domu jak tak przednie się bawię. Wszyscy są już na rauszu i nie ma chętnych na podróż. Wróciłabym z nowymi. Smętnie siedzę w holu na krześle wgapiona w pustą przestrzeń. Włazi na ten moment koleżanka. Dopytawszy się o co chodzi w tym zamieszaniu męsko -butowym proponuje mi swoje pantofelki. Takie zmechane wzięła na wszelki wypadek. Zmierzywszy wzrokiem mą stopę stwierdziła ,że chyba będą dobre. Po czym przyniosła prawie takie same jak moje. Nawet zapięcie na kostce miały. I ono ratowało sytuację bo numer za duże były.
Dzięki temu nie spadały mi ze stopek ale i tak luzu było tyle ,że szłam klapiąc wszystkim. No nie da rady tańczyć. Jeno siedzieć można. Nawet wyjście do toalety było by posuwistym przedsięwzięciem.
Co robić? co robić? No i zrobiłam. W każdy czubek napchałam ...chusteczki higieniczne. Pięknie ułożyły się, udeptały i ...wróciłam o 4 rano do domu tak uchetana, że mnie tydzień nogi bolały.
Buty szewc skleił. Mimo "starości" służyły mi jeszcze wiele lat. Od tego momentu zawsze, ale to zawsze mam zapasowe buty.