Dziś było pięknie rano. Lekko chłodno, z czystym aksamitnym powietrzem. Duże krople deszczu uderzały z głuchym odgłosem o rynny. Patrzyłam na świat i nadziwić się nie mogłam ,że kilka zimnych ale mokrych dni poczyniły takie zmiany. Gdzie się nie spojrzy tam łany wszystkich odcieni zieleni przeplatają się ze sobą. Krzaki nieśmiało okryły się delikatnym nalotem. Tak samo drzewa. "Moja" wierzba nawet puściła nieśmiałe liście. Białe zaczynki kwiatów wyglądają jak perły okrywające ciemne gałązki. Forsycja już kradnie blask słońcu i ozłaca się kwiatami. W szuwarach nagiego jeszcze jaśminu grupa wróbli czyni hałas niemożebny. Słychać je z dala. Powoli nie wyględne badyle wystające z ziemi zaczynają zmieniać się w piękności. Ziemia zmienia się. Czekam z niecierpliwością jak okryją swoją urodą cały syf na kotłowni istniejący.
W domu Sorruś doszedł do wniosku, że należy mu się więcej smaczków niż zwykle. Marszcząc swój nochalek ciągle żądał dokładek. Dał też nogę przy podawaniu leków. Znikł! Ma takie fazy ucieczkowe. Raz bez problemu udaje się je podać. Kiedy indziej jest to dzień polowań. Dziś był ten drugi. Mądry kotuś z niego. Źle reaguje na moją obecność wiążąc ją z uciśnieniem. Janusza nie unika. Szczególnie podczas krojenia wędliny. Należą się im ( w tym i jemu) spore okrawki. Resztki wzgardzone przez stado mogą iść na chleb!
Dzień jak co dzień. Tylko zupę mam do ugotowania i pomysła nie mam.
Ciąg dalszy fotek z DS-ków
Miecio. Rudo-biały. W środku. U nas Ramzik. Bardzo "stara" adopcja. 3-4 miesięczny kot został w święta Bożego Narodzenia wywalony na mróz. Tak darł ryja,że pół osiedla powstało. Ale to nic nie znaczy. Trafił i tak do nas w mocno zimną noc. Dałam szybko ogłoszenie i ...zgłosił się dom w Rudzie Śląskiej. Szybka wizyta. Transport załatwiła Tereska, Duża Miecia. I w Nowy Rok już był u siebie. Życie prowadziło Dom Miecia różnie. Ale koty zawsze i wszędzie były z nimi. Czy to liczne krajowe przeprowadzki czy wyjazd za granicę.
Lesiu z młodszym, mniejszym kolegą. Lesio to dziecko Mili (*). Największy z rodzeństwa. Brzydal o długich łapach, wielkich stopach i jajcorach, szczurzym pysiu i nietoperzowatych uszach. Trafił do Domu jako jedynak. Na "tyle" zgodził się Duży Lesia. Do tamtego roku gdzie Pan napomknął ,że może jednak by tak drugiego adoptować. Duża Agata nie czekała za długo i szybko "doniosła "młodzika. W typie urody Lesia.