MalgWroclaw pisze:...
dobrego dnia, kciuki za wizytę u lekarza, Asiu.
Nastałam się jak cholera. Akuratnie przede mną doktorka postanowiła dzwonić po pacjentach.Siąść tam nie usiądę bo tyłka nie podniosę. Poza tym ławki tak obsadzone ,że 2 meterki odległości nie były zachowane. Szlag mnie trafił na młodą parę co to chciała tylko prosić o ew przyjęcie. Podejmując próby wciśnięcia się bez kolejki. Maseczki obecne i owszem ale pod brodą. Ciągle i ciągle młoda wisiała nam na plecach. Co i raz ktoś ją upominał by odsunęła się. W tym i ja.
Potem gdy zapisywałam się na kolejną wizytę stała za mną. A bardziej na mnie. Powiem szczerze, że nie zdzierżyłam i podniesionym głosem poprosiłam by się wreszcie odsunęła. Wspomogła mnie koordynująca ruchem pielęgniarka.
Zmieniono mi leki. Znowu. Koszt ich mnie powalił. Muszą sprowadzić bo nie ma. By chorować trzeba mieć otwarty, zasobny portfel.
Nadal siedzę na zwolnieniu.
Zamiast tego koty winnam łapać.
Niestety, Solo ma gorączkę. Wariował cały dzionek by wieczorem polec. Już mnie brzuch boli z nerwów. Jego chyba też bo zwymiotował 2 razy . Jedzeniem nie strawionym. Taki cieplejszy był w dotyku więc mu wsadziłam termometr. Samo dokonanie tej czynności świadczy ,że coś się dzieje. Jestem po konsultacji z wetką. Czekamy. Dostał leki. Jutro wizyta. Kciuki mocne by się zdały.
Dla Tipuni również. By nie załapała.