Ale war, nie da się wytrzymać. Szukałam takiej trasy, żeby jechać w cieniu, bo jeszcze parę drzew zostało, nie wycięli wszystkiego
Jadzia była, trochę zjadła, ale nie pobiegła do siebie, tylko sobie siadła w cieniu blaszaka. Lila gdzieś się włóczyła, ale na dźwięk dzwonka szybko przybiegła i od razu zabrała się za jedzenie. Ona nie da mi się pogłaskać, ale podchodzi bliziutko i coś do mnie gada

Widziałam, jak już wracałam, że kocia mama też była pod podłogą i jadła. Tam zostawiam więcej, bo sroki kotom nie wyjedzą, a i Atol zna to miejsce, może przychodzi później. Sreberka nie było dzisiaj, ale zostawiłam sporo jedzenia. Świeżej wody też nalałam. Spieszyłam się, bo komary omal mnie nie zjadły. Cała jestem w bąblach

Ręce, twarz miałam odsłonięte, ale pocięły mnie też przez grube spodnie. Muszę używać jakiegoś repelentu. W Stalowej jest coroczne odkomarzanie. Skuteczne bardzo, ale widocznie w tym roku się spóźniają z opryskiem. Moja ciocia mówiła, że Pan Bóg stworzył komary, aby człowiek nabrał sympatii do much
