Pojechałyśmy z siostrą do bezdomniaków. Jadzia się pojawiła, troszkę zjadła. Zrobiłam jej zdjęcia. Naprawdę lepiej wygląda, chociaż ma takie dwie kępki sierści ( na zdjęciach widać) i dlatego boję się, żeby nie było powtórki z rozrywki.
Zostawiłam jedzenie pod podłogą i natychmiast zjawiła się kocia mamusia. Zdjęcia nie mam.
Pojechałyśmy z siostrą na cmentarz. Jest tam kotek, dokarmiany, ma bardzo prowizoryczną budkę. Kotka nie widziałyśmy, ale zostawiłam wodę. Nie miał nic, jedzenie było. Spotkałyśmy niedaleko cmentarza bezdomnego chyba pieska. Bardzo nieufny. Dałam mu wody, zawsze wożę ze sobą miskę. Popił trochę, zostawiłam mu trochę suchej kociej karmy, jadł chętnie, ale nie jak głodujący od dawna pies.
U Kulek byłyśmy również. Lila się pojawiła od razu. Brudna bardzo, bo tarza się w brudnym piachu
Lila mi ufa, ale siostra musiała się schować, bo kotka od razu uciekła. Dobrze, że nie jest ufna do wszystkich. Przyszło też moje Sreberko. Chyba jednak ma kocięta. Jeden sutek na pewno wyciągnięty. Kotka zjadła sporo i dziwne, wcale nie miała zamiaru odchodzić. Wyciągnęłam do niej dłoń, kucałam i spokojnie do niej coś mówiłam. Prawie ją dotknęłam. Moim zdaniem, kotka jest do oswojenia.