Piątek 16.07.21
Na ogólnym nie działo się nic, co mogłoby martwić - apetyty dopisywały, kupy były ok (przynajmniej tam, gdzie sprzątałam, bo przez chwilę była Ola R., która pomogła mi kilka oporządzić). Maurycy zaczyna trochę dokazywać, coś delikatnie iskrzyło między nim i Frankiem, ale trwało to chwilę i nie było specjalnie agresywne, natomiast trzeba to obserwować. Leki podane zgodnie z rozpiską. Szpital - Bono jest ruchliwym i ciekawskim kotem, na początku zachowywał się wobec mnie z rezerwą, potem nawet mnie zaczepiał. Olewa Józka, gdy ten ma zapędy rządziciela. Zjadł trochę mokrego, bardziej był zainteresowany suchym. W kuwetach nie było nic niepokojącego.
Czarek - gaduła, zjadł z dokładką, wymieniłam mu wkłady chłodzące, położyłam je na podłodze, pod ścierką, która tam była - od razu się na niej położył
Pomimo upału, był w dobrym humorze. Zytka - po powrocie od weta była trochę styrana. Położyła się w legowisku i odpoczywała. W kuwecie nie było kupy. Ślady po sikaniu były. Pod koniec dyżuru poszłam z nią posiedzieć. Chyba trochę odpoczęła, bo chętnie do mnie przyszła, wydawała się być trochę obolała, ale skora do miziania. Weszła mi na kolana i trochę czilowałyśmy. Niechętnie jadła, może kęs wzięła. Wymieniłam wkłady chłodzące, dwa położyłam obok legowiska.
Oprócz tego były dwie panie, które pożyczyły żywołapkę, oprócz tego dziewczyna, która pobrała fanty z bazarku (od Angeliki). Pobrała: myszki z kocimiętką, portfel oraz dla koleżanki fiszki do nauki hiszpańskiego (nie zapisałam nazwiska, bo rozładował mi się tel. i byłam zaaferowana tym ruchem, który się dział). Oprócz tego wpadł chłopak, który wziął jedzenie psowe.
Generalnie - było spoko, miałam trochę czasu, żeby więcej posiedzieć z kotami, nie spieszyłam się, więc to był komfort.