Pojawił się wiosną. Czekał grzecznie aż nakarmię Szylunię. Dobre zachowanie miał wpisane genetycznie. Tak jak urodę.
Zwykły gołąb. Niby zwykły.
Spójrzcie na niego. Kogo Wam przypomina? Bo mnie ... francuskiego eleganta z dworu Ludwika któregoś tam.
Ustrojony w szaty o srebrzystym połysku drepcze krokiem drobnym, rozglądając się jaki efekt robi. Tylko lasencji w skrzydle niedbale uniesionym mu brakuje. Sprzedał, modniś, rodzinne gniazdo by odziać się w modne szaty i wymyślne pantalony. Spod których wystają udrapowane falbany. Okrywają pazurki umalowane w kolorze odzienia. Gdzie nie gdzie przebłyskuje ten kolor w koronkach majtasów. Biała koszula wysmykuje się mu spod połów żupana oblekającego kuperek. Dumna pierś wypięta łyska mieniącym się żabotem. Drobna twarz gołębia jest szlachetnie urodziwa.Zaś drobny dziobek otwiera się tylko wtedy gdy ma ku temu powód. Czyli wtedy gdy mu resztki z kociej miski ciepnę. Lub chrupem sypnę. Nad dziobkiem wymyśla ozdoba w kształcie serca rzuca się w oczy. Jakby tak modna w czasach ludwikowskich maseczka zsunęła się mu niedbale.
Mój Elegant