Dzień jak co dzień. Czyli koty, koty, koty...
Czas poranny spędziłam pod autem obłaskawiając Czekolada. Był uprzejmy wejść pod wyższe, więc nie czyściłam od spodu podłogi. Dał się
wygłaskać. Ostrożnie mrucząc. Niestety, jeśli jego nie złapię "na rękę" to inaczej nie da rady. Niestety, spod samochodu jest nie możliwe poradzenie sobie z zapakowaniem w transporter. Ale może wyjdzie? Zanim umrze. Źle wygląda. To chyba jest przyczyną większej łaskawości.
Kolejny "kłopot" czekał na mnie przy markecie z Szylą. Paralityk wyszedł mi
na przeciw. Chudy, z "dziwną" nogą. Tyle z dala zauważyłam zanim znikł. Załamka, bo miałam nadzieję ,że lepiej wygląda. Łapa też w gorszym stanie. Zostawiłam antybiotyk w żarciu. Czy zacznie pojawiać się regularnie? Może. Jeśli bytuje na terenie sklepu, w paletach, to tam beton. Nie dziwota, że kończyna obtarta zaczęła być.
Jak ona ma wejść do łapki? Czy on w ogóle wejdzie do łapki? Już pobudziłam znajomych lokalnych kociarzy w poszukiwaniu łapki opadającej.
Dziś byłam zła kociara. Bardzo zła. Właścicielskiego Rudego dość brutalnie popędziłam podczas karmienia dzików. Zjawia się taki dziad, leje staruszki, pędzi i żre wszystko. Króweńka, delikatna jak mgiełka staruszeczka aż popłakała się ze strachu. Nie to ,że mu nie daję. Dostaje swego Felixa. Ale rozbestwił się ostatnio mocno i zaczyna rządzić. Koty się go boję.
Czaruś, kot "doktorki" też zaczyna się robić chuligan. Aż stopa świerzbi
On z kolei Kropę i Szylę gnębi. Wypuszczają dziady wstrętne swoje futra, nie karmią ich dostatecznie, a potem one wyjadają bezdomniakom z misek. Nie dziwota. Chcą żyć.
Pani doktorka daje Czarusiowi... szyneczkę bez konserwantów. Czasem jej resztki znajduję na stołówkach. Rudy zaś ma panią co to balety lubi i zapomina o zwierzynie. Ostatnio psu opieki policja szukała tacy byli radośni. Do czasu wyparowania tejże radości z głowy i ciała, został zabezpieczony u Ani. A kot trafił, jak zwykle, na ulicę. Pani Teresa w urwanie chmury nosiła im rudego i dobijała do drzwi. Doopek pod krzakiem siedział mokry i zmarznięty.
Niby tylko dwie saszetki więcej dam. Niby dwie garstki nerek. Ale to w skali roku dużo i odejmuje od pyszczka biedom. Jestem zła jak cholera.