» Nie wrz 01, 2019 20:56
Re: OTW20- nic nie może wiecznie trwać!
Dziś nie miałam możliwości łapania to Paraliś koczował gdzieś w kącie. Wypatrzyłam go. Durny ten świat. Noga, jeśli dobrze zobaczyłam, oklejona piachem. Więc sączy się mu coś. Strasznie się martwię. Kolejny "współpracujący". Zostawiłam wiele, za wiele, żarcia. Byleby się najadał. Byleby go utrzymać w tym miejscu.
W lesie Pingwisia nie ma drugi dzionek. Dziś nie było Czarnego płochliwca. Za to sroki obrodziły.
Przywieźliśmy Czekolada. Nakazano nam zabrać go z lecznicy. Trafił na kilka dni do Ani by nabrać odporności. Siedzi w klatce i jest zadowolony ponoć. U weta też był. Spokój, pełna miska, bezpieczeństwo. Potem trafi do nas.
Lepiej wygląda zdecydowanie. Ma spokojniejszą i gładszą mordkę. Sierść paskudna dalej ale już widać paski błysku. Ciekawe, czy czekoladowy kolor utrzyma się.
Z wypisu wynika ,że w gębie masakra była. Ból, cierpienie, umieranie z głodu było jego udziałem. Zostały mu tylko kły ale to nie problem. Problemem jest, było, podniebienie i wielki przerost śluzówki. Jeśli dobrze zrozumiałam wyjaśnienia. Tak się rozrosło to goowno, że wymagało podniebienie plastyki. Zaczęło mu blokować światło gardła i przeszkadzać. W przyszłości może mu odrastać choć wet sugeruje, że jak nie będzie stanów zapalnych to i to się uspokoi. Ucho, malowniczo poszarpane, zostało oznaczone kastracyjnie. To szarpańsko spowodowało brak czucia w koniuszku. Obumierało. Więc znaczenie dokonano na tym biednym uszałku, które i tak trzeba było skrócić. Sporo mu je ucięto. Kastracja, jak widać, była. Badania ma takie se. Ale biochemia jest ok. A testy ujemne. Uff.
Wetka mi wspominała ,że sporo i intensywnie musiano go stawiać na nogi, taki był słaby. A środek paszczy sugerował pośpiech w zabiegu. Jest cudnym kotem. Cudnym. Patrząc na niego wzruszam się.
Ania pisała ,że zeżarł z przyjemnością dwie tacki. A ja dopiero co zamówiłam mu sugerowane suche. No i Felixa w saszetkach dla dzikunów i naszych. On też lubi. Dopóki konto jest "zasobne" i promocja obowiązuje.
Martwię się o niego. Boję. Wieczny, kolejny, tymczas? Bo na dworek nie nadaje się. Wyraźnie mi to zasugerowano w lecznicy. Kto zechce zdechlaka? Kłopociarza? Jaki będzie gdy okrzepnie?
Nic to. Jutro będę się martwić. Jutro...
Zamówiłam Canglob. Niech będzie w lodówce.
Weekend był do d. Dużej D. Swoje nerwy zszargałam. Dostało mi się od szanownego tpz za akcję niedzielną gdzie Czekolad i Buba ratowani byli. No, nie tylko za nią. Napisałam już skargę do Prezydenta Otwocka. Ja, taka pyskata, w obliczu chamstwa i agresji, staję się kukiełką. Wciska mnie w glebę. Tpz to instytucja sama w sobie będąca ewenementem z rozdwojeniem jaźni, przeinaczaniem faktów i takich tam "subtelnych" zmian rzeczywistości.
Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.