Cisza u nas.
Jestem padnięta. Jak zwykle
Piątek spędziłam u ortopedy. Kilka godzin kolejki i wędrówek po poradni i szpitalu dały mi w kość. ale efektem jest potwierdzenie ,że MAM chory i kręgosłup lędźwiowy. Daje mi ostatnio tak w kość, że mam problemy z poruszaniem się. O ile rano jeszcze funkcjonuję o tyle pod koniec dnia ledwo z bólu chodzę. Nawet mi rehabilitację przepisano na CITO! Wizyta u lekarza, który zdecyduje czy to zasadna decyzja innego lekarza
w ... kwietniu. Ale przy okienku od razu mi zapowiedziano, że oferty to oni mają dla takich po wertebroplastyce ograniczone. Ale żyć trzeba.
Jak wszem wiadomo, dzięki MonikaMróz odbyła się wizyta przed adopcyjna w domku w Kutnie.
Bardzo Monice i jej Koleżance za nią dziękuję
Ich starania pokazują jak takie "sprawdziany" są ważne. Osobiste baczenie, wgląd, dotyk... nie zastąpi nawet najlepszej rozmowy. Kot, na dzień dzisiejszy, nigdzie nie pojedzie. Oczy Moniki wypatrzyły poważne niedociągnięcia w osiatkowaniu balkonu. Jeśli nie zostaną one naprawione i nie odbędzie się kolejna inspekcja
kot od nas nie ruszy się. Jest to tym ważniejsze, że Yoda jak małpa skacze po kratach potrafiąc przelecieć po niej bez dotyku parapetu i 2
meterki. To kawał małpiatki jest!
Wczoraj miałam telefony o niego. I maile. Wsio pełne zachwytów i achów i cmokań. Każdy chce. Każdy milczy na temat warunków. Jeśli nie milczy to twierdzi ,że wszystko ma zgodnie z życzeniem. Telefony nie podały swych adresów mailowych by ankietę i umowę dostać. Na moje perfidne, słodkie prośby ,że proszę także o foty zabezpieczeń (mile widziane!) słyszałam "tak, tak podeślemy" i zapadało grobowe milczenie.
Maile, nie proszone, dostały zestaw dokumentów wraz z uniżoną prośbą o dołączenie rzeczonych fot. Do dnia dzisiejszego nikt nie odpowiedział.
Chyba nie muszę pisać co było powodem braku odpowiedzi. Smutne to wszystko. Tym bardziej smutniejsze ,że większość odpowiedziała na ogłoszenie gdzie na samym początku zawarłam warunki adopcji. Prosząc by nie kontaktowano się ze mną jeśli nie są spełnione.
A Yoda, nieświadom zamieszania w około jego kity, ma się dobrze. podrósł i zrobił się pięknisty jeszcze bardziej. Na rączki to on nie lubi. Ale mizianki na jego zasadach uwielbia. Ćwierka łażąc po nas i dopominając się o uwagę. Najlepiej mu to wychodzi o 4 rano
Bawi się z Florkiem i drze ryja. Tak na wszelki wypadek. Molestuje się z Yoshi i gra z nim w łapki. Siedzą na przeciw siebie jak świstaki i boksują. Chyba naumiał się aportować kulkę. Dziś rano przynosił mi pod nogi zwinięty i rzucony mu paragon. Bo Yoduś odkrył uroki naturalnych papierków. Nie można zaszeleścić wyrzuconym paragonem czy inną rzeczą by nie stawił się z oczami jak spodki. Pełnymi nadziei na ganianki.
Śliczny jest niesłychanie!