Wczoraj odwiedziłam tę przygarniętą sunię. Jest kochana, naprawdę. Cztery koty były na górze, tylko najstarszy spał na kaloryferze i nie zauważyłam, aby był zestresowany obecnością suni, ona też jakby go nie zauważała. Zaniosłam jej posłanko, które miałam na bazarku

Troszkę przymaławe, bo sunia jest spora, ale wszystkim bardzo się legowisko podobało,a sunia od razu się na nim położyła.
Dorota prosiła mnie o zrobienie zamówienia dla tych trzech burasków. Liczę na to, że ta młoda dziewczyna będzie mogła je jakoś złapać, bo przecież przydałoby się je ciachnąć. Są dzikie, ale lubią tę dziewczynę i coraz bliżej do niej podchodzą. Rano podobno drą się o jedzenie

, potem jeszcze raz coś dostają. Trzymają się razem. Ładne są.
Przygotowałam już ścinki polarowe dla Kulek, ugotuję im też rosół z kurczaka, niechby popiły i zjadły coś ciepłego. Zaraz ruszam do sklepu, bo i moim muszę kupić mięso.
Nie mogę chorować, nikt mnie nie zastąpi, koty muszą dostać coś do jedzenia. Dobrze, że wciąż mogę jeszcze jeździć rowerem, zawsze to trochę szybciej.