Ale się dzisiaj działo
Okazało się, że Pusia ma całą pupę posklejaną kupami
Mam wyrzuty sumienia, że tego nie zauważyłam, ale ona nie daje się dotknąć w okolice ogonka, jest już bardzo zarośnięta i nie widać, czy coś pod ogonkiem jest przyklejone. Rękę i nogę mam masakrycznie podrapane, ale Pusię umyłam, wycięłam, co się dało i kotce jest na pewno lżej. Walczyła jak lew, siłę jednak ma, ale zawinęłam w gruby polarowy koc, przytrzymałam między udami, bo innego wyjścia nie było. Teraz warczy jak tylko mnie zobaczy. Ładnie je, widocznie bolała ją pupa i dlatego taka była niewyraźna. Obiecuję, że co parę dni będą oględziny.
Wyszłam rano do sklepu i jakaś pani zapytała mnie, czy nie widziałam takiej ślicznej kotki, która od kilku dni się błąka po osiedlu. Znalazłam, zaniosłam do p.Izy, bo było najbliżej i wykonałam parę telefonów. Kotka cudna, kilkumiesięczna szylkretka. U p.Izy podjadła sobie i poszła spać pod fotel. Urocza, miziasta i naprawdę cudna, z zielonymi oczami. Będzie w fundacji, ja już nie mam gdzie upchać, ale przyznam, że siłą się powstrzymałam, aby tego słoneczka nie zabrać.
Dowiedziałam się też, że koło bloku Reni ( pirulasińska) jest kotka z kociętami. Ponoć są dzikie, ale czy to znaczy, że nie należy im pomóc? Załamać się przyjdzie.