Kastracja to pikuś. Sterylka to jednak operacja. U Meli wszystko poszło dobrze, a z tymi dwiema dziewczynkami takie problemy
Nie jestem w stanie dopilnować wszystkiego, koty nie są u mnie. Dzisiaj pani mi doniosła, że skończyła się jej sucha karma i kupiła coshidę
Poprosiłam, aby wyrzuciła ją ptakom. Przecież więcej zapłacę za weta, kiedy koty trzeba będzie leczyć, a po takiej karmie zachorują na bank. Takie są już ładne, błyszczące, najbardziej to widać na Meli i niech tak będzie. Ta biedna kocina była tak wygłodzona, że uciekała z domu i żebrała o jedzenie. Miała czwórkę kociąt, które nie dostawały nic do jedzenia, mleko matki miało im wystarczyć
Teraz Melcia nawet nie podejdzie do otwartego okna. U nas w weekendy jest promocja na kurczaki. Za dwie spore ćwiartki zapłaciłam 2,80 zł. Obgoliłam, ile się dało i koty miały surowe mięso, resztę ugotowałam, sporo jeszcze mięsa dało się oddzielić od kości, zalać rosołem i też było jedzenie. Trochę z tym zachodu, ale warto. Puszki wychodzą drożej, ale mało z tym roboty, wystarczy otworzyć i już. Biegam po sklepach, wiem, gdzie jest tanio, a dobra jakość. Staram się też korzystać z promocji. Z koleżanką wymieniamy się informacjami, że na przykład dzisiaj w Rossmannie jest to i to, a w Zooplusie dają 400 g Purizon po 5 zł sztuka...itd.
Dzisiejsze zdjęcie Kulek. Nie ma tam coshidy, ani nic podobnego.