Anetka dzięki za wczorajszą pomoc
Odkaziłyśmy porządnie klatkę po Felku, ścianę za klatką i stolik, Bronek biedny po zabiegu wrócił i nie wiedział co się dzieje, jak wstawiłam mu kuwetę od razu poszedł w niej niemrawo grzebać. Na wyjściu dałam mu trochę gurmeta i sosik miamora. W szpitalu umyłam podłogę wirkonem.
Koty ogólnie wygłodniałe bardzo, w szpitalu jest karton z jedzeniem dla Kobiego podpisany - odłożone jego jedzonko z kuchni, bez sensu chodzić w tą i z powrotem.
Sylwester był w lecznicy testy ma ujemne. Natka została zaczipowana i zaszczepiona.
Dowieźliśmy żarcie co nam dała Aneta dzień wcześniej, rozłożyłam wszystko i poukładałam, Iza dla Chestera od Doroty masz podpisany karton w kuchni na podłodze. Greenwoods'y są dla Kubanki na drugiej półce - spory zapas, poukładałam też porozkładane luzem saszetki - zrobiło się więcej miejsca, jakoś teraz to lepiej wygląda
sporo kartonów i kartoników wynieśliśmy dzięki temu z kuchni.
Byliśmy do 21 więc przepraszam, ale transporter i kuweta Felka moczą się w wirkonie w wannie - nie zdążyłam już ich umyć.
Na ogólnym musiało być ostro - pełno czarnej sierści - ale przy nas grzecznie - myślę, że głodówka z uwagi na badanie Bronka zrobiła swoje. Na wstępie zamiast się przebrać i ogarniać wyjątkowo zaczęłam od karmienia - saszetki felixa były dla nich wyjątkowe - Ptysiol tez przyczłapał do kuchni.
W kuwetach na ogólnym oki - poza jednym świeżym, ale małym rzadkim - ale nie przyłapałam kto to.
Lea nie byłam u niej za długo, Anetka Leę i Kubankę karmiła i podawała leki.