Strona 82 z 109

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Wto cze 18, 2019 6:56
przez IrenaIka2
Ja jestem totalna noga na FB - no nie umiem nic znaleźć i już :-) Ale bardzo dziękuję za strzępek info.

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Wto cze 18, 2019 12:22
przez meg11
IrenaIka2 pisze:Ja jestem totalna noga na FB - no nie umiem nic znaleźć i już :-) Ale bardzo dziękuję za strzępek info.

https://www.facebook.com/joanna.mozer.7 ... nv4uTwUhrL

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Wto cze 18, 2019 12:37
przez ASK@
Jestem. Ale w kiepskim mocno nastroju.
Nie było moim celem wywołanie paniki. Bardzo Wam dziękuję za wszelkie miłe słowa. Przepraszam także za kłopoty i takie tam :oops:
Dołek w jaki wpadłam jest głęboki dość. Chyba z racji wieku mam problemy z wypełznięciem z niego.
Wyjątkowo odczuwam upływ czasu ostatnio. Nie, nie to że uroda szlachetna mi mija bezpowrotnie. To jestem w stanie przeżyć :wink: Tylko jakoś tak ogólnie nie jest fajnie.
W głowie kłębią się różne myśli. O wartości swojego życia, wartościach tego co robimy także. Pytaniach, czy warto było. Wieczne zmęczenie, troski, za mało snu, za dużo spraw. Wieczne wybory co ważniejsze, czy forsy starczy, na co wydać na co oodmówić...
Szczególnie brak mi wypoczynku. Przez niego , chyba i przez starość, miałam wpadkę kocią. Prawie miałam Czekolada. Prawie. Gdyby nie durny błąd. Jak tego dokonałam? Nie wiem. Ja, stary łapacz zrobiłam błąd nowicjusza. Potem siedziałam i płakałam jak głupia. Nie mogąc zrozumieć sytuacji jaka zaistniała.
Nie ma spokoju. Nie ma wytchnienia. Mamy nowe koty na swoim terenie. Znowu. Patrzę na nie i zastanawiam się czy ja chcę podejmować próby ich przydybania. Czy jestem gotowa, mam siły na kolejne godzinowe stanie, na ew przygarnięcie gdyby okazały się domowe. Z paskudną ulgą przyjmuję ,że nie zawsze stawiają się. Że trzymają się z dala. A w domu jeszcze wcześniejsze nie wyadoptowane. Co będzie gdyby nas zabrakło? Co będzie gdy "tylko" siły stracimy. Lub pracę. Oboje jesteśmy w wieku przed emeryturą. Nie podołamy cieżarowi jaki dźwigamy. Gdyby któregoś z nas zabrakło, drugie nie wydoli. Aż mdli mnie ze strachu. Choć jest to gdybanologia pełna, to martwi.
Wręcz fizycznie dostrzegam zmiany jakie zaszły. Aż bolą. Pewnie, szkoda mi tego chudego tyłka i zgrabnych nog jakie miałam. I tej gęby bez sieci zmarszczek. Ale to jakoś mniej mi zawadza. Jednak widzę to co było nie dostrzegalne do tej pory. Widzę jak zmieniło się otoczenie. Jak drzewa co smyrały mnie gałązkami po włosach, są już wybujałe. Rosłe pod niebo. Widzę jak alejki zmieniają swoją szerokość. A płytki zapadają się grożąc zlamaniem kostek. Gdzie cherlawe żywopłoty nabrały gęstości i wielkości. Widzę jak otoczenie kocie rujnuje się. Widzę po kotach jak czas działa. Jeszcze nie dawno lśniąco-grubawe są zasuszonymi staruszkami. Martwię się tymi nowymi młodzikami. Bo może mnie zabraknąć ,by godnie przeżyły czas jaki im pozostał.
Patrzę na idącego człowieka, który z trudem porusza nogami i myślę o sobie. Czy ja będę tak pochylona? Czy tak mnie los połamie. Włoży laskę w rękę, zabierze wzrok, sprawność i... humor? Patrzę na panią co wyskubuje drobne z portfela przeliczając je kilka razy. By wystarczyło. Nas też to czekać może. Gdzie w tym nasze koty?
Sporo śmierci jest w około. Umierają bliscy, znajomi, ludzie z miau.
Nie mamy na to wpływu. Wem.
Na fb przyszła informacja, że mam złożyć życzenia naszej Zosi. A Zosi już dawno nie ma. Konto widać istnieje. Aż w środku zabolało okrutnie gdy wreszcie załapałam o co chodzi w tekście.
Sorki, że tak bezładnie i bez sensu plotę. Próbuję jakoś wyjaśnić stan w jakim jestem. Sama jestem przestraszona tym bajzlem w duszy. Nigdy aż tak mocno nie odczuwałam takich negatywnych emocji w sobie. Jestem też zła na siebie za nie.
Za te powroty w przeszłość także. Nie ode mnie zależne. Takie niekontrolowane.
Nie miałyśmy z siostrą fajnego życia, bezpiecznego dzieciństwa... ale to było, minęło. Widać w tym bajzlu jaki we mnie panuje, emocje wracają. Chyba prawdą jest, że wraz z wiekiem widzi się wydarzenia z młodości mocniej. Wyraźniej. Może "winni" są i ludzie. Skontaktowali się ze mną przynosząc wieści o Dziadku Henryku. Przysłano stare foty. Pisma. Gdzie babcia taka radosna. Jak nigdy! On taki w niej zakochany. Ona nie odrywająca od niego wzroku. On w mundurze. Przystojny. Wyróżniający się wśród kolegów. Ręce mi się trzęsły gdy przeglądałam je. Gdy czytałam.
Byli tacy szczęśliwi i zakochani. Tacy bliscy i realni. Takie to bolące. A potem wszystko prysło. Wojna zabrała wielką miłość. Wbiła się drzazgą. Śmierć naznaczyła Babcię Helenę bezpowrotnie. I moją Matkę. I nas także. Różaniec, paciorki nanizane na linię życia. Odbijające się rykoszetem na całych pokoleniach. Teraz więcej rozumiem. Ale nie jest to łatwe. Jakże mogło być inaczej. Choć wiem ,że to co się działo i jest we mnie jest moim dziedzictwem. Dobre i złe. Choć więcej złego , smutku i strachu było. Ale to z ich powodu jestem jaka jestem. I winnam być wdzieczna losowi za to co mam.
Jestem tutaj. Tylko muszę sobie jeszcze popłakać nad sobą. Poużalać się. Przetrawić w sobie nawałnicę jaka nas dotknęła.
Sorki, dziewczyny za wynurzenia.
Głupie okrutnie. Ale muszę się z Wami nimi podzielić, spróbować choć, byście zrozumiały jak czasem bywa źle.

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Wto cze 18, 2019 13:24
przez Bastet
Jestem, czytam.. Usłyszałam... :201481 Dobrze, że piszesz, że dzielisz się...

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Wto cze 18, 2019 14:04
przez IrenaIka2
Emerytura...
zawsze wszystko odkładałam na potem, bo zawsze było coś lub ktoś ... na pożegnanie dostałam od swoich dziewczyn w pracy przewodnik po szlaku transsyberyjskim coby marzenia spełnić i wreszcie pojechać. I spełniam - leżę sobie w pozycji mocno horyzontalnej (z powodu bólów różnistych) i czytam i czytam i czytam... Niestety nie ten już wiek i zdrowie i nie ta kasa, tylko czasu mi nie brakuje.
Asiu mocno przytulam, przyjdą lepsze dni. :201481

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Wto cze 18, 2019 21:20
przez Alienor
Asiu - po pierwsze trzeba się czasem wypłakać, wyżalić, przestać ogarniać i być nie do zmożenia siłaczką - a gdzie lepsze miejsce jeśli nie tu? Gdzie ludzie, co Cię zrozumieją, posłużą wirtualnym ramieniem (bo za daleko by posłużyć prawdziwym)? Więc pisz, nie tylko o tym co się udaje/jest piękne, ale i o problemach, smutkach. Bo zdrowo je wyrzucić czasem na zewnątrz, przewietrzyć wnętrze.
Po drugie - po to by nie zwariować, nie załamać się, by mieć coś innego, niezwiązanego ze zwierzętami - działam w ruchu rekonstrukcji historycznej i w klubie fantastyki. Wiadomo, że choć nie karmię podblokowych (na szczęście są panie karmicielki, schronisko/UM też co jakiś czas wspiera zarejestrowanych karmą dla bezdomniaków), to na jakieś długie i częste wyjazdy się nie piszę - jeden Grunwald dłuższy niż 2 dni, kilka dni nad morzem i tyle - ale te krótkie wypady w inne strefy zainteresowań pomagają ładować baterie dają siły. Bez nich nie poradziłabym sobie chyba z tymi wszystkimi smutkami. A czasem nie trzeba wielce jeździć, wystarczy zrobić sobie "wyprawę sentymentalną" w coś, co w epoce przedkociej kochaliśmy. Może to coś pomoże? Przynajmniej na trochę?

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Wto cze 18, 2019 21:35
przez tabo10
Przytulam,jeśli pozwolisz... :201428 :201481

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Śro cze 19, 2019 6:28
przez aga66
Asiu dobrze wiem co czujesz. Mnie też dopadają takie stany nastrojów. I nie wiem z czym jest to związane bo ja naprawdę miałam i mam dobre życie. Nie narzekam na nic i na nic sie nie uskarżam. Ale dobijają mnie takie rzeczy jak: krzywda zwierząt, niesprawiedliwość losu wobec nic, wszechpanująca znieczulica na potrzeby zwierzaków. I wtedy placz i ból, że nie mogę pomóc na tyle ile sytuacja wymaga. A może to też charakter taki? Jakoś wśród moich znajomych nie widzę osob, które swój nastrój uzależniaja od losu zwierząt. U nas w rodzinie jestem taka ja, córki i mąż. Nie ma pocieszenia i nie o to chodzi. Każdy swoje smuteczki musi przezyć sam. Dobrze, że w mężu masz przyjaciela i nie musisz sama przez wszystko przechodzić. Ja nie wiem co bym bez mojego zrobiła. No i kocha zwierzęta całym sercem a dla mnie to wyznacznik dobroci człowieka. Sorry, że Ci wątek podsmieciłam swoimi wynurzeniami.

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Śro cze 19, 2019 7:51
przez ASK@
Karmienie. Ranek. Ciut po piatej. Muchy już szaleją. Komary na szybkie bzykanko się stawiły. Koty zdesperowane próbują jeść. Przy Krówce i Rudej wychyla się z krzalunów czarne coś. Już wiem, że to kolejny kot. Nowy. Wrzaski i przezwiska jakie zaraz się rozległy mówią o jednym. Dostał wciry od Mamuśki. Jak pierwszy raz go zoabczyłam, to myślałam ,że to Budryś chowa się pod autem. Ale nie, czarne i chyba młode, spitalało szybciej niż myślałam. Tylko chudy tyłek zobaczyłam. Budryś nia ucieka tylko godnie oddala się. A pupą niejedno futro mógłby obdzielić. Zostawiam więcej jedzenia. Znika. Wiem ,że to ta bida resztki z asfaltu zbiera.
Kocurek , ten cio wrócił z leczenia, dopomniał się o swoje dopiero przy stołówce Mamci. Nie w "swych" krzalunach w ogródku. Czasem tam siedzi gdy Krówka nie daje mu podejść. Szemrze cichutko by zwrócić na siebie uwagę. Trzeba dobrze się rozejrzeć by go w zieleni dostrzec. Jojczy dopóki go nie uwidzę i nie odezwę się. Słuch mam wyczulony więc dociera do mnie jego głos.
Ciekawe, że głupich gadeczek nie wysłuchują uszy me. Teraz zeżarte przez meszki-koneserki. Swędzą i puchną.
Idę dalej.
Przystanek kotłownia. Kropa i Dzidzia są. Kropunia już z dala płacze, zawodzi i truchta przede mną. Kropa strasznie nie lubi much. Trzeba za nią ganiać z kateringiem. Robię to. Chuda jest i przez życie sterana. Piętno kilkunastu lat bytowania pod chmurką daje o sobie znać. Jest chuda.
Dzidzia skubie pasztecik. Woli saszetki Felixa. Ale musi poczekać do pensji. Wyjątkowo szybko się skończyły.
Przybiega właścicielski Rudy. Chudy okrutnie. Szyjka jak u kogucika. Zjada wszystko co mu się da. I łasi się, łasi ... mrucząc zawzięcie.
Market. Szylunia czeka w połowie drogi pod autem. Razem z nią wybiega kocie dziecko. Podrostek. A ja dziś jak na złość bez stransportera wyszłam. Pojawiło się kilka dni temu. W sobotę chyba. Głodne, wystraszone. Z wielkimi oczyskami. Bure z rudymi plamkami. Koteczka o małym pysiu. Nawet ją miałam chwilkę w ręku. Ale nie doniosłabym do domu. Wierciła się i wierzgała. Drapała. Wystraszona każdym odgłosem. Mam w sobie teraz jakiś lęk przed takimi akcjami. Bo gdyby mi po drodze gdzieś się wyrwała, to jak ja ją znajdę. Jak ona się odnajdzie? Tutaj ma miski i kryjówkę. Dałam jej wtedy jeść. Dużo jeść. Dochodząc do wniosku ,że lepiej by była nażarta.
Dziś biegła za Szylą ku miejscu stołówkowym. Ocierała się o drzewa, auta, powietrze. Ale nie podeszła pod rękę. Widać ,że młode to bardzo. Z jednej strony pusty żołądek kazał jej szamać tackę. Nerwowo, lękliwie. Z drugiej zabawowe serce kazało gołębie gonić. Kręciły się czekając na resztki. A jej bawić się chciało. Szylcia z politowaniem zerkała na bachora. Tam muszę stać do końca. Rzesza srok zaraz rusza do ataku gdy tylko odejdę. Koty boją się ich. Od razu uciekają. Nawet nie wiem kiedy dziecko znikło zostawiając puste gary.
W lesie jest nowy kot czarny. Widział go Janusz. Ja jeszcze nie. Chudy mocno podobno. I drugi.
Jasny pingwin też jest prawie stale. Tylko ,że ten ostatni jasny to nie jest nasz Jasny. Przyjrzałam się mu dokładnie bo coś mi nie pasowało w wyglądzie. To, że odważniejszy to jeszcze nic nie znaczy. Z czasem koty nabierają odwagi. Ale to to miało mniejszą mordkę. Samo było mniejsze. O innym układzie plamek na grzbiecie , nosku i nożynkach. Młode coś , chyba młode, co znalazło sobie bar i zostało. Jadło tak jakby to był pierwszy porządny posiłek od wielu dni. Janusz ich nie rozróżnia, ja tak. Teraz do lasu szykuje się porządne wiadro nerek bo kubełek jest za mały. Ostatnio przyszło 6 kotów.
Muszę się zabarać za wyłapanie towarzystwa. Deczko urlopu potrzebuję. Nie dam rady fizycznie po pracy targać łapkę do lasu a potem koty do domu. Za daleko. Za ciężko. Już nie ten czas. Kręgosłup po ostatniej akcji noszenia nerek i wątróbki odmowił całkiem posłuszeństwa. Musieliśmy zwiększyć ich ilość zamówienia, by starczyło. Wiem, możemy tam nie chodzić. Nie karmić. Udać, że sprawy nie ma. O ile osiedlowce dadzą sobie jakoś radę. O tyle las albo zemrze pod krzaczkiem czekając na dostawę. Zasuszone mumie będą straszyć paskudnych ludzi tam włażących. Albo wyniosą się... chyba.
Czy chcę to robić? Znaczy się łapac? Chodzić Nie! Widmo głodnych kotó przeraża. Widmo ew maluszków przeraża mnie jednak. Widmo tego, że któreś będzie miziakiem jeszcze bardziej. Czy przeraża mnie ,że mogę dorwać jakiegoś właścicielskiego? NIE! Niech ten ktoś pilnuje swoje zwierzę. Karmi je. Kastruje. Nie zostawia na łaskę pogody i włóczenie się po okolicach. Ale patrząc na to co dzieje się u mnie na osiedlu nie mam wiary ,że te nowe koty są czyjeść. Może były. Kiedyś. Nie teraz jednak.

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Śro cze 19, 2019 8:01
przez MalgWroclaw
Bobinia byś poznała :(

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Śro cze 19, 2019 8:02
przez ASK@
MalgWroclaw pisze:Bobinia byś poznała :(

To nie Bobinek.

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Śro cze 19, 2019 8:10
przez IrenaIka2
Poszło ...

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Czw cze 20, 2019 5:28
przez ASK@
IrenaIka2 pisze:Poszło ...

Dziękuję ślicznie :201494

Fot kilka z DS

Enterek z Ingidką
Obrazek

W pozycji pornowskiej deczko :wink:
Obrazek

Andzia i Amelka- leśne dziewczyny. Andzia jest na stole. Ma białą końcówkę ogonka.
Amcia z chudym brzuchem poległa na gołej, prawie, ziemi.
Obrazek

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Czw cze 20, 2019 6:10
przez aga66
Widać, że twoje adoptusie dobrze trafiły!

Re: OTW19-zawsze mogło by być lepiej...

PostNapisane: Czw cze 20, 2019 6:36
przez ASK@
Jeszcze uzi
Chyba był ale wkleję. Przytył i jest miziakiem
Obrazek