Ranek. Trudno się ogarnąć. Tym bardziej ,że Ulisiowi znowu coś sie pitoli i nie je. Przecieranie, strzykawkowanie żarciem, szwedzki stół... Ten kot okrutnie mnie martwi. Bardzo. Dopóki brał antybiotyk było ok. Po odstawieniu objawy "dziwne" pokazały się. Chyba wet nas czeka.
Ranek. Podejmuję próby ogarnięcia sie. Nawet
se spodenki uprasowałam. Cudaśne, kilimowe. Dlaczego kilimowe? Ano maja wzór jakby były tkane z różnych odcieni zieleni. Do tego maja suwaczki od biderek do kostek. No cudo. Nawet je sobie uprasowałam. Aaa, pisałam już o tym.
Pasowna bluzeczka, pasowny koronkowy topik.. Jak ta lala będę wyglądać
No i doopa wyszła z gustownego wystrojenia! Dlaczego? Bo doopa mi nie wpełzła w portki.
Jakoś na ud kolumny nogawki zaciągnęłam. Jakoś biodra
wcisłam. Tylko się zamknięcie zamknąć nie chciało. TZ siedział i z uwagą wpatrywał w moje mocowania z ciuchem. Jakoś nie wypadało mi przy nim walczyć z ... no nie powiem z brzuchen. Jakim brzuchem
Po porostu za mało materiału było. Skuliły się nogawice co przez te kilka miesiączków leżały. Nie wiem co produkują teraz za szajs. Ale NA PEWNO tyłek mnie nie urósł.
Na pewno!!!
Się zamieniłam z innymi i lekko pocąc się ,udało mi się wsio zaciągnąć. Uff...
Ranek. Torba popakowana i
lecem koty karmić. Wsio czekało niecierpliwie . Dziś godzinę później posiłek serwowany był. Po nakarmieniu, ogarnięciu mich biegusiem do pracy. Szybki zerk na czas. Jeszcze wyrobie się tacki kupić. Ostatnia Szyla zjadła. A ona lubi. Pośpiech, pośpiech.. Wszystko szybko. I nagle czas stanął. Wzrok mój nie dowidzący jakiś ruch na niebie spostrzegł. Ptaki. Wiem. Ale te ptaki w gustownym szyku leciały. Jak ta głupia stałam z zadartą głową i patrzyłam. Kaczki wróciły! Kaczki lecą. Cicho, jak nie one. Jasno jest to widzą. Jak chodziłam na granicy poranka karmić koty, to nie raz słyszałam ich powrót. W mroku lub mgle z dala już je słychać było. Nawołują się. Klikają, gadają jak najęte. Pilnują sznurka i siebie. A te leciały cucho. Jakby nie realne. Lubię ten moment gdy na niebie pokazują się pierwsze klucze. Nadzieja wiosny. Ciepełka. Lepszych dni. Nie zamrożonej wody i jedzenia.
Ranek. Od razu krok lżejszy się zrobił. A w duszy zagościła pogoda. Wiosna idzie! Wiosnę kaczorki na swych skrzydłach przynoszą.