mimbla64 pisze:Śliczne koteczki. Jak pięknie ogonki splecione.
One bardzo się kochają. Tulą, ocierają, płaczą za sobą gdy jakieś znika z oczu. Były jeszcze dwa chłopaki w tej grupie. Noski. Całą czwórka zawsze razem. Odeszły w ciągu roku na mocznicę.
Po ich śmierci jeszcze bardziej się zbliżyły. Choć Ruda to szwendaczka i czasem łazi gdzieś sobie. A Krówcia jej szuka. My też.
Chyba opisywałam już poniższą sytuacją.
Ale raz jeszcze naskrobię.
Kiedyś spotkałam Krówcię w dziwnym miejscu. Na tyłach jednego bloku. Przypadkiem ją wypatrzyłam. Nie czekały rano i zaniepokoiłam się. Szukając zastałam ją wciśniętą w róg dużego okna od pralni. Zawołałam. Wypytałam o siostrunię. Dałam jeść. Była niespokojna. Ciągle rozglądała się na boki. Dreptała niespokojnie. Wracała do wykusza. Złożyłam to na karb nowego miejsca w jakim dostała żarcie. Na drugi dzień gdy ich nie było znowu poszłam na tyły bloku. Króweńka była. Przyklejona znowu do szyby. Podbiegła z miaukiem. By nie drażnić ludzi dałam jej jeść w krzalunach obok rosnących. Ale ona wzgardziła. Skubnęła tylko i niespokojnie kręciła się. Gdy odchodziłam biegła za mną z jojczeniem. Gdy wracałam, uciekała ku oknu. Olśniło mnie. Poszłam za nią. Odwracała się i sprawdzała czy lezę. Coś tam memłała pod nosem. Stanęła przy oknie i nie spuszczała oka ze mnie. Ożywiła się gdy zaczęłam zaglądać przez szybę. Dostała
pałera.. Podbiegła do ostatniego w szeregu okna i stała drąc się. A za oknem, drapiąc w szybę stała ... Ruda. Wlazła do środka przez uchylone okno, ktoś potem zamknął je, a ta została. Trzy dni jej szukałyśmy. A ona siedziała w tej piwnicy. Innego niż zwykle bloku. Bo ma swoje ulubione. Krówcia dulczyła po drugiej stronie i cierpiała. Nie opuściła koleżanki. Wolała nie jeść. Próbowała dać mi już wcześniej do zrozumienia co i jak. Tylko ja nie gramotna byłam. Poleciałam do znajomej mieszkającej w tym budynku. Ona wzięła klucze od innej. Wypuściła małą. Jak one się witały. Jak gadały. Jak odeszły "w dal" oparte barkami o siebie. Sytuacja filmowa. Ale prawdziwa.