Wczoraj poszłam później karmić koty. Deszcz wielką ścianą walił w ziemię. Dudniło okrutnie. Jak zwykle miałam nie isć, tak mi podowiadało gorsze ja. Kotów nie będzie na pewno, mówiło. No bo gdzie po takim potopie będą swe łapki prowadzać? Ale podygałam. Kajak winnam zabrać ze sobą. I kamizelkę ratunkową. Wody po kolana. Zanim do lasu doszłam już mi stopy pływały w bucie. Wśród drzew nie było żadnego futrzaka. Ale zza murku, od strony lasu czarna morda się wychylała. Wspięty na palunie Budryś wyglądał z nadzieją. Zawołany przybiegł. Mokrzusi. Budka stoi a on schronił sie pod gałązką lipy i do podmurówki utulił. Facet! Ale miał siłę puścić mi wiązankę. Dostało się i za opóźnienie. I za pogodę. I za żarcie czyli za mało saszetki dostał. Kocha Felixy. Część mu dałam pod sosną. Reszta poszła do skryki by nie zamokło. Jak odchodziłam to biegł tam dojeść. Grubasem jest strasznym
Na osiedlu przywitał mnie właścicielski rudzielec. Ja tą babę kiedyś ubiję. Sierota nie gramotna nie schowała się do budek czy piwnicy. Tylko pewnie siedziała pod krzalunami i mokła. Wyglądał jak gąbka. Nasza Ruda chyba też mu towarzyszyła bo rónie nie atrakcyjnie wyglądała. Głupia ,stara baba. Okienko otwarte, suszarnia otwarta a one moknie! Krówka za to wysuszona i zadowolona czekała na kolację. Ostrożnie przywitała się z koleżanką bojąc się ,że sama się upeca wilgocią. Króweńka jest delikatna i taka jakby nie z tego świata. Ostatnio zmieniła przyzwyczajenia kulinarne. Zawsze kochała nerki i nic nie chciała jeść nic innego. Przypadkiem odkryłam, że polubiła Felixy kocha więc rano dostaje. Czeka niecierpliwie na swoją porcję. Należy się jej. Ma 12 latek. Piękny wiek jak na bezdomną panienkę. Mamuśka wczoraj nie raczyła pokazać się. Ciepłą piwnica , napchany brzusiek, kropiący deszczyk zniechęciły ją do wędrówek. Ona też zmieniła kulinarne przyzwyczajenia. Saszetkożerca woli teraz paciaję nerkową. Pod kotłownią Dzidzia i Kropa były. Suchutkie, zadowolone, głodne. Siostry nie widać. Czasem mam nadzieję, że ją jeszcze spotkam. Czasem nadzieja upada. Ale cieszę się ,że mała jest. Że Kropunia ma towarzystwo. Była taka samotna! Aż serce się krajało jak nawoływała. Obie lubią się. Podjadły. Jako blondynka przyniosłam...wodę w butelkach by w miski ponalewać. A miski pełne deszczówki.
Szyla nawet nosa nie wysadziła. I rano i po południu. Widać zmiana była karmiąca. Ale za to dziś zeżarła wielką porcję. Nawet ją wołać nie musiałam by przyszła. Szuranie paputków wystarczyło.
Lało całą noc. Lało jak cholera. Kota biedaka ciągle nie widać. Miejsce puste. Miski pełne.