kwiryna pisze:I jak????
Dałam radę.
Dlaczego ja?! Bo Janusz sperdolił (sorki
) karmić koty pod blokiem.
Raptem poczuł potrzebę pomocy. Jak godzinę wcześniej, słysząc jego motanie w lodówce, zapytałam ociekając słodyczą
szukasz pojemnika pod blok? jest w szufladzie! burknął na mnie ,że nigdzie się nie wybiera. I piwo wyciągł.
Ale...
Gdy Preceluś trafił na "stół" kroplówkowy, od razu poczuł potrzebę zapodania dzikom i jeżom i kretom (nie mylić z kretynami) przygotowanego żarcia. Szybciusio ewakuował się. A myśma zostali sami. Ja , igła, kot, płacze ... Moje nerwy. Jego frustracja.
Ponoć małego słychać było mocno na blokowisku. Znaczy się mocno jego ego mordę darło. tak Janusz, karmiący okolicę, twierdził.
Jakże ja się umęczyłam. Przeliczyłam się licząc ,że jak ciepły płyn dotrze do żyły, to uspokoi się.
Trzymając wijącego się gada za kark. Zerkając na to, czy kropi się płyn zaczęłam nucić swobodnie
(pod Majkę Jeżowską "a ja wolę swoją mamę....")
My kroplówkę se dajemy
chociaż bardzo jej nie chcemy
pan spierdzielił nam już dziś
a nam płyny mają iśćććććććććććććććććććć
W żyłkę sobie wciąż dajemy
chociaż bardzo tego już nie chcemy
okolica słyszy darcie me
pani zamordować mnie już chceeeeeeeeeeeeeeeeee
..............Dalszej częsci nie zacytuję bo bana dostanę