Nowy dzionek nastał. Słonecznie. Jestem padnięta i nie mam sił. Niestety. Świat pięknieje ja
słabieje Ulisiek jakby lepiej. Żwawsze oczka, żwawszy ogólnie jest. Nadal chudzina na patykach. Bardziej Co ciekawe, wraz z lepszym samopoczuciem, nie współpracuje z Januszem w tej kwestii. Jakoś się chłopaki dogadać nie mogą. Ulisiowi wylewa się z pyska wszystko co facet mu wciska. Zaczyna się bawić nasz zdechlaczek. Ostrzyć pazurki o drapaki. Choć sił nie ma by wejsć na wysokości. Prawie w ogóle nie wskakuje gdzieś wysoko. Zaczynam mieć problemy z podaniem leków bo walczy i pluje. Zaczyna mnie witać gdy przychodzę z pracy. Czekać na całuski. Oby na stałe mu się poprawiało. Dziś jedzie do weta. Za tydzień gdzieś będzie USG. Zobaczymy. Kciuków, proszę, nie puszzajcie.
Doopek zwany Peselem ma wzloty i upadki. Czasem ma szczęście ,że nie ubiję go na miejscu. Ma wspaniałe możliwości wzbudzać instynkty mordercze. Sadystyczne wręcz. Z obróżką musimy poczekać. Ze względów kontowych. Są teraz pilniejsze sprawy.
Kocica złapana i odwieziona do Koterii rozchorowała się. Takie wieści otrzymałam od Klaudii. Niestety, udzieliła mi też innych informacji. Mniej radosnych. Co zaraz w pierwszych słowach oświadczyła. Wszystko wskazuje, że mała jest... oswojona. Dostałam filmik gdzie przez kraty gada, mruczy, wdzięczy się. Jeszcze spłoszona ale już chętna do kontaktów. No szlag. SZLAG!
BożeTyMojKociasty może jej się odwidzi i lew z niej wyjdzie. Groźny lew!
Teoretycznie jutro mam łapać. Tylko jest problem bo ani razu nie widziałam pozostałych czarnych. Tylko znikające jedzenie świadczy o aktywności. Czy ich? Nie wiem. Dziś nie będzie kolacji. Jest tylko jedno ale. Jutro nie będzie nikogo kto ew koty by zawiózł do Koterii. Janusz i Anka pracują. A przechować też nie ma gdzie. Może na jedną dobę przystanek by się znalazła. Ale nie dwa dni! Nie ma takiej możliwości. Nie wiem, pomyślę.
Dziś idąc na stołówkę zauważyłam ,że mijany żywopłot przystraja się w delikatną zieleń. Bardzo jasną i nie śmiałą. Bardzo ale to bardzo lubię ten czas, gdy zieleń zaczyna nabierać odwagi i wychyla się na świat. Czupryna krzaków to jak fryzura nieśmiałej kobiety. Która nabierając odwagi by dokonać zmian w swym życiu, zaczyna od zmiany fryzury. Wpierw nieśmiało peca sobie końcówki by z czasem rozhulać się na dobre. Gąszcz gałązek spątanych już czaruje delikatnym nalotem. Pięknie to wygląda.