Aż poszłam popatrzeć. Nie, nie ma płaskiego pyszczka. Taki normalny, koci. Tyle że ma szeroką twarzyczkę (tzn na "szlarę" jak sowa
).
Bura z rudymi przetarciami.
No i koci ideał! Przeczyściłam uszka, wymyłam łapkę i dupinkę (bo w podróży się ciut ukupkała), obejrzałam pazurki, a ta mruczy i się ociera! Kot z podwórka! Fakt, dokarmiany, głaskany, ale nie domowy!
Kurka, o takiego kota powinny się domki bić.
Już niedługo powinna jechać do dt, zobaczymy jak się tam zachowa, póki co siedzi u mnie w brodziku prysznicowym (nie będę ryzykować kontaktu z moimi pannicami).
Do kuwety pewnie wejdzie, trochę pojadła to pewnie w końcu poczuje potrzebę. Byle tylko w dt nie polazła w zaciszny kącik...