Trzy maluszki około 3 tyg nosiły dzieci po osiedlu. Nie wiadomo skąd je podebrały. Kocięta trafiły do osoby, która nieumiejętnie się nimi zajęła. Do picia dawała wodę, do jedzenia karmę dla dorosłych kotów ... Miały trzy tygodnie ... Jak je z koleżanką odebrałyśmy, to pierwsze kroki na weterynarię. Były w złej formie. Jeden, na tyle złej, że kilka dni później zmarł u mnie w domu. Codziennie weterynaria, kroplówki, wstawanie w nocy z budzikiem na karmienie. Nie udało się jednak.
Zostały dwa kociaki, ale nie na długo. Wyjechałam i w prawie, że w wymarłej wiosce pod granicą białoruską usłyszałam przeraźliwy płacz. Małe miesięczne kociątko wydzierało się wniebogłosy, bo od dwóch dni matka do niego nie wróciła. Rozpytałam. Akurat na weekend przyjechali tam po sąsiedzku jacyś ludzie. Zaprowadzili mnie do obory na niezamieszkałej już działce. Otworzyli drzwi obory - mały wisiał na drzwiach wczepiony pazurami i darł się ile sił w płucach. Do domu wróciłam z kotem ...
dwie siostry
chłopak z pod granicy
Maluchy są odrobaczone dwukrotnie. Odpchlone. W pełni kuwetkowe. Do adopcji najlepiej w dwupaku lub tripaku ... lub do innego kota.