dodatkowo pani owa z fundacji może sobie ten rachunek wsadzić w .... będzie wyższa na podstawie czego go wystawi? albo nie, niech go wystawi, najlepiej z odsetkami za lata minione i dokładną liczbą kotów, za które go wystawia a dla lepszej dokładności z imionami i nr czipa kolejnych futer a potem, a potem będzie wesoło
dziekuje Ci Kiniu za slowa otuchy. Rachunek mam w nosie, chce zeby koty byly razem, juz niech bracia zostana u mnie na zawsze jak sie da...rozprawa sadowa to kawal zycia kota...kobieta, ktora adoptowala nie odda, bo ma umowe adopcyjna.
Ktos tam pisze:rozmawialam z niby nowa wlascicielka, nie chce oddac kota, mowi ze ma wszystkie dokumenty
Dla kobiety to też trudna sytuacja. Trzeba delikatnie inaczej utniesz wieści o kocie. Może podjąć należy próby namowienia jej by drugiego wzięła? Tłumaczyć jakie to ważne dla obu?
niech wystawi ten rachunek, tylko niech będzie on szczegółowy
osoba kóra adopowała kota odda go, gdy załapie, że sprawa może iśc do sądu - ludzie nie lubią takich rzeczy albo złapie, że będzie "ciągana" po urzedach
ToLudzie je fizycz.ie ogladali? Wogole nie bywalas na pa? Dlaczego koty gdzies jeździły na adopcje? Byly gdzies wystawiane? Gdzie ? Dlaczego wzzystko szlo bez umow?
Koty byly oddawane jako twoje czy fundacji? Kim jestes dla fundacji? Prawnie
tak, wozilam koty do schroniska. W soboty byly urzadzane adopcje w centrum handlowym i tam na 3h zabierano koty, w Warszawie, gdzie pilnowaly panie z fundacji. Potem wieczorem je odbieralam do domu i mieszkaly dalej u mnie. Wczoraj dowiedzialam sie, ze drugi kot jest w schronisku. Prawnie dla fundacji jestem nikim, milosniczka kotow. W gminie jestem zarejestrowana jako karmicielka kotow wolnozyjacych.
Jakaś kobieta poszła w sobotę do schroniska, i adoptowala sobie kota. Zgodnie z prawem. Zabrala go do domu, ma umowe ze schroniskiem, a teraz ty ja chcesz straszyć sadem czy prawnikiem ? I
Jak dajesz swoje koty na adopcje w centrum handlowym i jedziesz sobie na wakacje To mnie to przekracza jednak
Jest coś takiego jak przyzwoitość. Ktos tam prosiła, aby koty były razem. Z jej postów wynika, że pomagała i to bardzo, została źle potraktowana i w dodatku stosuje się wobec niej szantaż, rzecz wyjątkowo obrzydliwą. Nie wiem jak to rozwiązać, nie znam się na kwestiach prawnych. Czy to jest jakaś tajemnica, czy można poznać nazwę owej fundacji?
Pomagalam w Kocim Azylu. Czasem na prosbe fundacji bralam do siebie do domu i wychowywalam oseski lub oswajalam dzikie koty, ponad 20 sztuk bylo, potem zostaly adoptowane, w kilku przypadkach dostalam kontakt do noowych wlascicieli. W zamian dostalam czasem troche karmy dla moich dzikusow. Schronisko przyjelo tez pare kotow, ktore zablakalay sie w moje okolice. Zaden z tych kotow nie byl moj i nie zostawilam go sobie. Te akurat kotki znalazlam sama, ponioslam wszystkie koszty wychowania, leczenia. Mam klopoty rodzinne i nie moge spedzic calej soboty w schronisku rozmawiajac z kandydatami, liczylam na uczciwosc i tyle...