Mam bardzo grzeczne, spokojne koty. Pusia, Motka, Gabryś...itd, te koty nie sprawiają żadnego kłopotu. Nałożyć do misek, sprzątnąć kuwety i tyle. Trzy maluchy natomiast to tornado. Nie przesadzam. Wejdą wszędzie, co się da to porozrzucają, nie nadążam ze sprzątaniem. Są urocze, rozmruczane, przemiłe, ale energia je rozpiera. Wchodzą za półki z książkami i oczywiście te lądują na podłodze. Mam torby na zakupy, są w koszyku w kuchni. To znaczy bywają tam, bo maluchy mają frajdę w wyciąganiu ich i rozścielaniu po podłodze. Podobnie jest z książkami kucharskimi, które są na półce w kuchni, dość nisko i służą jako drapak, a i też lądują na podłodze. Ręce opadają. Wiem, one dorosną, uspokoją się, ale na razie są nie do opanowania.
Stella ma ogromny apetyt, ale je tylko mokrą karmę. Nie jest jeszcze całkiem zdrowa, sporo śpi, nie zachowuje się tak jak Fendi i Heidi. Owszem, szaleje z nimi, ale i więcej odpoczywa. Dostaje antybiotyk, mleczko również, ale ono jej nie smakuje. Daję strzykawką do pyszczka. Wymiotów ( odpukać!!!) w nocy nie było, przynajmniej nie zauważyłam.
Jedno muszę przyznać, że kotki są kuwetkowe. Nawet bardzo
Wystarczy, że pogrzebię łopatką w kuwecie, a natychmiast przynajmniej dwa się zjawiają i natychmiast, ale to natychmiast muszą skorzystać i to z tej właśnie kuwety, którą sprzątam. Wchodzą nawet dwa jednocześnie. Preferują kryte kuwety.