Dzięki wielkie za kciuki!
Bardzo się o nią martwię.
Miała mieć zrobione badania i jeśli jej stan pozwoli - być dzisiaj otwarta, mam dzwonić koło 14.
Dotknęłam jej i fatalizm mnie aż trzepnął.
Takie przeczucie - ona umrze. Błysk myśli. Bez sensu.
Nie chciałam jej stresować omacywaniem po złapaniu, bo bałam się że zacznie mi rodzić w pracy, przed wyjściem, więc zamknęłam ją w pokoju z kuwetą i tylko zaglądałam tam co jakiś czas na chwilę, sprawdzać czy jest ok (siedziała pod lawą, wychodziła gdy mnie nie było) i udając że wcale tam kot nie siedzi w moim pokoju w pracy
, ale podczas pakowania do kontenerka pozwoliłam sobie na szybkie obadanie, no i kurczę, nie uspokoiło mnie
Teraz się zamartwiam.