KociaMama44 pisze: Dzięki Olu a odwiedziny!
Bardzo miło mi Cię powitać na moim wątku, a właściwie na wątku mojego tymczasa Amirka. Pewnie, pewnie! Zaglądajcie razem z Majem - zapraszamy
Tyle, że Amir już w weekend jedzie do swojego domku, więc niestety będzie o innych kotkach, bo o nim będę miała wieści pewnie tylko od czasu do czasu.
Co do miziastości Amirka, to hmmm.... on jest miziasty wtedy, jak jest śpiący
Bo jak się obudzi, to już bryka, i wtedy nie chce mizianek, tylko zabawę!
Amirek, jak się okazało, ma już jakieś 5 miesięcy (właśnie wymienia ząbki na stałe), choć początkowo wszyscy myśleli, że jest młodszy, a to z powodu jego niewielkiego wzrostu (spowodowanego skrajnym zagłodzeniem).
Co do tej tacki z przeszkodami służącej jako miska do jedzenia - tak, to bardzo fajna sprawa. Rozwija kocią inteligencję i spryt. Najlepiej jest tam wsypać jakiś ulubiony przysmaczek kotka. Wtedy ma on motywację do tego, by męczyć się łapinkami i wyciągać te kawałeczki pyszności.
Polecam! Serdecznie pozdrawiam i wracam do obowiązków - dziś przywieźli mi z fundacji kota ze złamaną miednicą, bo wypadł z okna pewnej prawie 90-letniej kobiecie... bo zachciało jej się kociego malucha. A potam leczyła go PARACETAMOLEM!!!
Cała przyjemność po naszej stronie Kocia Mamo
!
To Amirek wszystkich zaskoczył z swoim wiekiem! Biedactwo, żyło takie głodne, zziębnięte i samo dłużej niż myśleliśmy! Jak dobrze,że teraz już do stałego domku
.
Poprosimy z Majem koniecznie jeszcze jakąś fotorelację z ostatnich dni u Ciebie bo nam narobiłaś smaka na historię i przygody Amirka
. Może być, na przykład, sesja z pakowania walizki
.
Czy w nowym domku mały będzie jedynym kotkiem?
Czyli widzę,że w kwestii bawienia się, wszystkie maluchy mają tak samo, nic tylko brykanie w główce
.
Kocia Mamo, czy to jesteś Ty, bo znalazłam na necie, organizację pomagającą kotkom o takiej nazwie właśnie "Kocia mama" i tak pomyślałam sobie: czy Ty ją prowadzisz?
Zaglądam tutaj i czytam o tym biedactwie co wypadło
. Szczęście w nieszczęściu, że to 7- miesięczny podrostek,a nie np.: 2 - miesięczny maluch, bo by pewnie tej kuracji nie przeżył.
Jak to się stało,że ktoś małego odkrył i zabrał kocię? Będzie super, jakbyś dała radę (ale tylko jak dasz, proszę nie przeciążaj się, bo domyślam się,że obowiązków maaasaaa, a spać też kiedyś trzeba) opisać całą historię z fotkami
.
Historia tego biedactwa będzie w tym wątku dalej, czy przeniesiesz do osobnego?