I dalej nic
Fartuszka nie ma na razie. Kolację zjadła ze smakiem, popiła rosołku i teraz leży na posłanku i się myje. Nie widać po niej, aby coś jej dolegało, raną się nie interesuje, myje sobie brzuszek, a właściwie sutki. Jakoś tak. Po południu wyszła sobie na spacerek po mieszkaniu, ale koty ją trochę niepokoją, szybko wróciła do łazienki, gdzie czuje się bardzo bezpiecznie.Ludzi w ogóle się nie boi, nawet chyba lubi wszystkich. Był pan sprawdzać instalację gazową, koty profilaktycznie zmyły się, tylko Motka nawet nie drgnęła, może nawet spodziewała się głasków. Jedyne, co jej dolega to świerzb. Takiego nie widziałam od lat. Roztopiona smoła w uszkach, nawet krew się pojawia jak jej czyszczę i kotka okropnie się drapie, miaukoli przy tym żałośnie. Stronghold sobie by nie poradził, dwa razy dziennie zapuszczam jej oridermyl.
Aha, postawiłam w łazience drugą kuwetę. Tym razem z peletem, bentonitu nie posiadam. Kuweta używana, chociaż umyta, może poczuje, że to koci kibelek?