Ranek za krótki sie robi. Ogarniając stadko doroślaków doskakuję do dzieci. Zapodanie kropli do oczu zajmuje wiele czasu. Nakarmienie też. Bo Uliś dalej ciągnie strzykawkę. Czyszczenie klatki, kuwetki, utulenie...Kradną serce i minuty. Dziś są same do 16. Nikogo nie ma. Muszą wytrzymać.
Szabuś coś wymiotował chrupkami. On woli mokre tylko ,że nic z jego miski nie staje jak chce podskubać. Jakby oczy miał szkliste? Ale ja przewrażliwiona jestem. Jest na obserwacji. zaraz się doszczepiamy.
Jestem zmęczona. I tyle. Tyłek mi ciąży a cyc opada. Piętrzy sie to jakos wszystko a ja nie ogarnięta jestem. Muszę zakupić kolejne sitko bo obecne przetarło się
Janusz kupił wczoraj nowe specyfiki do oczek i już się nagadał o cenach i kosztach i innych duperelkach.
Zdrowiej jest jednak jak ja mam w swoim władaniu odwiedzanie apteki. Choć ostatnio szlag mnie trafia i tam. Jakby ciemnota zapanowała w niektórych. Pani z jednej była zdziwiona tym ,że chcę insulinówki zakupić z osobną igłą. Ponoć już takich NIE robią bo wszyscy peny mają
No koniec świata.
W drugiej pesel przy zakupie kropli zachciało się im, bym podała. W tej sprawie napisałam do dyrekcji tej apteki, do Izby Farmaceutycznej i do RPK. Nie będą mnie w bambuko robić. Niech mi podadzą wykładnie ustawy na którą sie farmaceuta powołuje. Takiego przepisu nie ma.
Jestem zakręcona i ma dość. Dziesięciolecia przeżyte
moje słabe ramiona przygniatają do ziemi. Nawet sie żel tak łba nie trzyma jak kiedyś
W pracy zwariowane lotnisko. Upał dokłąda. Nie znoszę aż takich gorących dni.