Wczoraj paskudny dzień był. Mało nie umarłam z powodu ciśnienia a tyle rzeczy zaplanowałam. Ale ja to zawsze sobie znajdę wymówkę by uwalić tyłek wśród kotów.
Mąż z nocki wrócił ale to ja byłam bardziej padnięta.
Fakt, kapustę ugotowałam. Punktem dnia, prócz mego zalegania, było sprzątanie lejącej się wody pod drzwiami balkonowymi. Nie muszę opisywać chyba co gadałam do TZ-ta co miał upływy odczyścić. Nasz wyjazd na zerkanie pralkowe skończył się tylko bólem głowy z powodu cen i różnorodności. Mnie się podobała... pomarańczowa
Prawdziwie pomarańczowa. Ten zaś latał i sprawdzał gdzie produkowano mając za nic wielkość i koszt. A mój zachwyt nad pomarańczą skwitował
a idź ty... Powrót był przykry bo pół pokoju zalane było łącznie z dywanem. Się działo. Ściana deszczu nie pozwoliła mi iść do dzikunów. Dobrze, że rano sporo dostały.
A teraz deczko matematyki. Ważyłam kociaste dzieciory i:
Ulotka 26.05.2018 roku ważyła 0,700 a 10.07.18 ważyła 1,75
Ulisiek 26.05.2018 roku ważył 0,790 a 10.07.18 ważył 1,95
UFOczek 26.05.2018 roku ważył 0,890 a 10.07.18 ważył 1,95
Uzinek 26.05.2018 roku ważył 0,840 a 10.07.18 ważył 1,85
U-Boocik 26.05.2018 roku ważył 0,920 a 10.07.18 ważył 1,60
Jak widać U-Boocik najbardziej ucierpiał podczas choroby. Ale też najbardziej z nich wszystkich urósł. Ma też i inną budowę ciała niż rodzeństwo.Jest szczurowaty, długołapy, witkowaty.
To już kawał kotów