Kinnia pisze:a precyzyjnie - o czym chcesz powiedzieć?
ktoś komentuje?
kto?
Nie będę wrzucać wątku na którym deczko mi się ulało.Dyskusja stara jak świat o DT i ich rączkach, intencjach czystych. Lub nie. Nie potrzebnie się wypowiadałam bo praktycznie nie ma o czym. Trzeba robić swoje i tyle.
U chłopaków wszystko dobrze. Oczki dostały trochę ze stresu więc Emilka je zakrapia. Są radosne, mają apetyt, latają po chacie, są miziakami i gadułami. Już tydzień jak są na swoim.
Strasznie za nimi tęsknię i strasznie martwiłam się. Zajmowały cały czas, myśli, serce bo ciągle z nimi coś się działo. Do tego to okrutne słodziaki, które potrafiły mnie kupić. Deczko teraz nerwy odpuszczają. Oddanie U-Boosia szczególnie ciężkie było. Jak łatwo można zostać zbieraczem gdy strach przed kolejnym bólem daje po łapkach. Można odnaleźć tysiące argumentów by koty zostawić u siebie.
Piątek i sobota to dni lekko rozrywkowe były. Piątek zmusił mnie do wdziania kiecy wizytowej. Napakowania większej ilości żelu na włos. I utuszowania rzęsków tak by mi okular drapały. Od środka. Kiecę kiedyś tam zakupiłam sobie na ciuchach za grosz śmieszny. Leżała, leżała i do leżała się. Nawet w nią wlazłam. Koronka, luźnawa ,czarna ( ileż ja się kłaków nawyciepywałam) z koralikami przy szyjce. Moje wcześniejsze korony, po upasieniu się moim, nawet na pół pośladka nie wejdą. Więc ta była jak znalazł. Jeszcze tylko żelazne majtasy by mi się upchało wszystko na miejsce. I stanęłam przed lustrem. Spojrzała na mnie bombka. Odziana i ufiokowana. Wzrok sprawdza szczegóły. Zjeżdża w dół i oops... Te nogi.
Pominę, że już nie takie szczuplusie. Tylko z łydami jak u futbolisty. Ale te... rysy. Kocie pazurki tak mi je zaznaczyły, że wyglądałam jakbym była przez szalonego nożownika uśliczniona. Krótka kieca jeszcze je podkreślała. No nic. Szybko trzeba coś zaradzić. Puder, sztyft kryjący... odpada. Padło na pończochy. Dawno ich nie nosiłam. Oj dawno. Szybkie szukanie w szufladzie zaobfitowało górką pojedynczych nogawek. Dobrałam kolory i wykończenia ale i tak doopa. Ślady po lakierze do paznokci szybko mi uświadomiły, żem je upierała mając już dziury po zdjęciu z giczołków. Po diabła je zachowałam? Zostałam z jednym paskiem cielistym i jednym opalonym. Ale blondynki przezorne są. Przy zakupie ziemniaków do zupy zakupiłam dodatek. Pończoszki- nowoszki. Tak na wszelki wypadek. I teraz było jak znalazł. Tylko... Tylko ten rozmiar
Z przyzwyczajenia wzięłam mały ale teraz zerkając na nie zastanawiam się czy to nie będą ...podkolanówki. Tylko bardziej udziwnione.Z dużym zaparciem
naciągłam to to na przyzwoitą wysokość. Uff,zakryły sznyty, kropki...No prawie. Został cień. To, że się może ugotują to nic. Ale dam radę. Czego się nie robi dla wyglądu. Podreptałam na galę pilnując się bym skłonów nie czyniła za mocnych.
Zabyłam już jak to się w mini drepcze. Od czasu choroby musiałam diametralnie zmienić...obuwie. A bez szpilek to ja nie umiem odziewać się w miniówy. Takie zboczenie blondynki.
A w sobotę to już sami swoi. Klapki, spodnie... Tylko zupkę ugotowałam wcześniej. Jak zwykle gar wyszedł bo...Zawsze tak wychodzi.
Kochani, dziękuję za fajny wieczór.