Zaczynam dochodzić do wniosku, że koty są złośliwe. Przoduje w tym Amiś.
Jak dwa łobuziaki grzecznie leżą, z czego jeden koło mnie albo na moich nogach, to trzeci (zwykle Amiś) wtedy, właśnie wtedy zaczyna swoje wybryki, jak na przykład wskakiwanie do zlewu. I tyle z leżenia kota ze mną, bo muszę wyciągnąć zbója, zanim mi stemple na suszarce do naczyń porobi.
Nie wiem, czy to z zazdrości? Amiś jest zazdrosny, więc może tak.
Czy taki wrodzony "dar", że choćby nie widział kolegi, zachciewa mu się głupoty robić w takim a nie innym momencie?
Złośliwości nie chciałam brać pod uwagę, ale po wczorajszym rujnowaniu mi czasu z książką i mruczącym stworem co jakieś 2 minuty, zaczynam zmieniać zdanie