» Pon wrz 13, 2021 20:34
Re: DT Na Końcu Świata
Kot został dziś znieczulony, żeby można było go dokładnie obejrzeć i w razie potrzeby pobrać wycinki do badań.
Język i paszcza czyste, ale tylko do łuków gardłowych. Tam bordowo i żółte zacieki (jeśli dobrze zapamiętałam). Ropne zapalenie gardła. Jak rozumiem odpowiednik naszej anginy. Plus u nasady języka białe nadżerki, sugerujące herpes (albo niewydolność nerek, ale to zostało już wyjaśnione w badaniach - nerki zdrowe).
Lekka anemia (kot prawie nic nie jadł przez ostatnie dwa dni, a wczoraj zwrócił to, co zjadł) i lekko podniesione parametry białokrwinkowe.
Była kroplówka z Duphalytem.
Wdrożony antybiotyk.
Mam odstawić steryd w iniekcji, chyba że będzie bardzo źle.
Udało się wreszcie zajrzeć głęboko w uszy. Jednak jest świerzb. Dotąd nie było go widać. Od teraz iwermektyna do uszu, czyli dzisiejsza dawka i następna za tydzień.
Niestety drugi kot od paru dni prawie się nie pokazuje. Dziś go wreszcie spotkałam. Nie miał głosu i nie tknął saszetki. Zatem ma to samo. Kłopot w tym, że jest niedotykalski i unika klatki łapki. Nie mam pojęcia, jak go mam złapać... Zwłaszcza, że prawie go nie widuję...
Powinnam mieć też na względzie inne koty, które z rzadka do miski zaglądają. I chyba wyparzać ją regularnie, a jedzenia mało sypać, żeby jeden drugiemu nie pluł.
Jeszcze w sobotę jakaś kobieta dzwoniła w sprawie Amisia. Zaczęła od pytania, czy jestem z fundacji. A skoro nie, "to pewnie nie ma pani nic przeciwko wypuszczaniu kota? Wiele kotów bardzo to sobie chwali". Powiedziałam, że Amiś wychowywany był jako niewychodzący i go na wychodzenie nie wydam. Pani się obraziła i z wyraźnym fochem w głosie powiedziała: "Nie rozumiem, czemu pani nie chce, żeby był wychodzący. Wiele kotów to sobie chwali. Bardzo dziękuję". I się rozłączyła. Ani do widzenia, ani nic.
Po pierwsze skoro kot od małego przez pięć lat nie wychodził, to wypuszczenie go teraz może być zgoła słabym pomysłem. Po drugie co to znaczy "wiele kotów"? Połączenie wychodzenia z określeniem "wiele", a tym bardziej przy założeniu, że większość ludzi chce mieć u siebie 2-3 koty, sugeruje, iż przez ręce tej pani przewinął się niejeden zwierzak, który marnie skończył. A po trzecie taki foch sprawia, że nawet gdybyśmy zgadzały się w kwestii niewypuszczania kocurka, to i tak bym się nie dogadała w żadnej innej sprawie.
Łeb mi pęka. Za dużo kocich spraw. Potrzebna mi przerwa od kłopotów. I boję się o pozostałe zewnętrzne, zwłaszcza o tego bez głosu...