Siedzi sobie Amiś na parapecie i zawzięcie wylizuje poduszeczki przedniej łapy. Podchodzę, omacuję, bo może mu się co wbiło. Nic. Odchodząc wącham swoje palce, bo może w coś wdepnął i dlatego liże. A jakże, wdepnął! W mocz! Palce mi cuchną, idę do zlewu. W tym czasie Amiś odwraca się do okna i z pomrukiem frustracji wali łapami wysoko w roletę. Jedno pacnięcie, ale na rolecie zostaje mokry ślad. Czyli też będzie woniła. No tak się zdenerwował biedaczek tym moim macaniem, że się musiał wyładować na mojej rolecie
Mocz Alisia nie zawierał niemal niczego, ani kryształów, ani leukocytów, jedynie miał pH 7,5 i liczne kolonie bakterii. Uznałyśmy z wet, że w tej sytuacji to najprawdopodobniej zanieczyszczenie próbki, więc nie dałyśmy na posiew. A już po rozmowie olśniło mnie, skąd to zanieczyszczenie: miałam odkazić szklany niski pojemnik, którego zazwyczaj używam do łapania moczu, ale w końcu mi wyleciało z głowy i na szybko go chwytałam, jak akurat kot poszedł do kuwety. No cóż...
Na wyniki piesy czekam.
W nocy Ekslibris nie mógł się dostać do upatrzonej przez siebie kuwety, więc uznał za stosowne nalać mi do szafki ze śmietnikiem i zapasowymi workami
Dopóki się tam nie schylam, to nic nie czuję, ale jak wkładam głowę do tej zamkniętej przestrzeni to uch!
A w temacie moczu (nie ma to jak piąty akapit o sikach
) od tygodnia czy dwóch zaczyna mi pachnąć przed domem płodnymi kocurami. To jeszcze nie jest nadzwyczajne, co roku tak się dzieje, zwłaszcza gdy pojawi się jakiś nowy kot. Tym razem stawiam przede wszystkim na biszkopta (chociaż jak popatrzyłam na niego w świetle dziennym, to taki mocno zrumieniały ten biszkopt). Od paru dni aromat jest wyjątkowo mocny, a dziś mimo deszczowej pogody zalatywało mi coś w sieni od moich kaloszy. Myślę sobie, że to niemożliwe, żebym w coś wdepnęła pośród kałuż i żeby było tak intensywne. Na ślad do rozwiązania zagadki pomógł mi wpaść Bąbelek. Pod tym względem jest jak pies tropiący, niemal zawsze wyniucha płodnego kocura. Otóż znalazł z tyłu mojego laczka plamkę moczu. Przedziwne miejsce, poza tym dlaczego na obuwiu domowym? Chyba że wychylając się na przykład po paczkę zostawioną obok drzwi przez kuriera otarłam tyłem klapka o ich skrzydło - które mogło być pięknie oszczane. W tym układzie kaloszami wdepnęłabym w to, co po drzwiach spłynęło, dlatego mimo wody na dworze zapach był taki silny tuż po powrocie do domu.
Brawo Bąbelek!
Edit: Niestety od godziny Aliś znowu lata do kuwety z pustym pęcherzem. Dałam Loxicom, No-Spę w zastrzyku i gabapentynę. Ponieważ powtarza się to znowu pod koniec tygodnia, to będę się musiała zastanowić, czy jest coś, co w domowej rutynie kotu przysparza problemów. Na pewno dziś Aliś po Bąbelku wąchał intensywnie mojego laczka z sikiem pełnojajecznego kocura. Może miało to jakieś znaczenie. A w ciągu dnia przyszły paczki i zadzwonił dzwonek do drzwi. Kot w ciągu dnia oddawał mocz kilka razy (częściej niż inne koty), ale bez tego szaleństwa z wchodzeniem i wychodzeniem, więc musiał być jakiś punkt zapalny, który uruchomił tę lawinę. Może pralka? Łomotała dziś dziwnie, wiem, że prędzej czy później się zepsuje. Wydaje dźwięki, których koty nie znoszą, ale niesłyszalne dla mnie. Wiem na pewno, że nie chodzi o samo hałasowanie typowo pralkowe. Ale to nie takie proste wywalić urządzenie, które wciąż pierze i daje radę mimo mojego agresywnego traktowania (kwaśny Virkon S, farbowanie z gotowaniem itp.)...